fot. Mateusz Litra | PolskaGola.Info

Drużyny Lecha Poznań oraz Rakowa Częstochowa przełożyły swoje mecze, więc w 4. kolejce odbyło się tylko 7 z zaplanowanych spotkań. Nie zabrakło jednak emocji, bramek jak i zaskakujących wyników. Beniaminkowie spisali się świetnie, a ten z Płocka nadal wiedzie prym w ligowej tabeli!

Korona Kielce 3:0 Radomiak Radom

Korona podejmowała u siebie Radomiaka Radom. Gospodarze nie najlepiej weszli w sezon i nie byli w roli faworytów przed tym spotkaniem. Goście do tej pory byli bowiem niepokonani w lidze, a do Kielc przyjeżdżali podbudowani zwycięstwem z Rakowem Częstochowa w poprzedniej kolejce. Korona postanowiła jednak utrzeć nosa wielu bukmacherom – Scyzory odniosły pierwsze zwycięstwo w sezonie pokonując Radomiaka aż 3:0!

fot. Jan Borys | rksradomiak.pl

Korona od pierwszego gwizdka mocno napierała na bramkę Radomiaka. Z minuty na minutę podopieczni Jacka Zielińskiego przeprowadzali coraz groźniejsze akcje ofensywne. Zaowocowało to bardzo szybko – już w 19. minucie spotkania. Dawid Błanik popisał się uderzeniem rodem z najlepszych światowych lig! Skrzydłowy korony zszedł z lewego skrzydła do środka i przepięknym strzałem z dystansu dał prowadzenie gospodarzom. Kibice na trybunach wpadli w euforię, co zdecydowanie napędziło kielecką drużynę.

W 43. minucie po centrze w pole karne – walczący o wywalczenie sobie pozycji do strzału głową Antonin został sfaulowany przez bramkarza Radomiaka. Po analizie VAR arbiter wskazał na jedenastkę. Do rzutu karnego podszedł Dawid Błanik – uderzył piłke mocno, po ziemi w boczną siatkę bramki kompletując przy tym dublet.

Radomiak nie miał wiele do powiedzenia – Korona narzuciła swój styl gry i kontrolowała wydarzenia na boisku do końca pierwszej połowy.

Po przerwie widać było, że drużyna z Radomia chce w końcu dojść do głosu. Korona zwolniła tempo swojej gry, co poskutkowało kilkoma groźnymi sytuacjami dla Radomiaka. Trzeba przyznać, że w dużej mierze dzięki świetnej dyspozycji Xaviera Dziekońskiego w bramce, Radomiak nie zdobył honorowego trafienia. Natomiast Koronie udało się wyprowadzić jeszcze jeden cios!

fot. Jan Borys | rksradomiak.pl

W 72. minucie po doskonałym zagraniu od Nikodema Niskiego, wynik spotkania ustalił Konstantinos Sotiriou!

Korona po bardzo dobrym spotkaniu zanotowała pierwsze zwycięstwo w sezonie. Radomiak po dwóch zwycięstwach i remisie musiał w końcu przełknąć gorycz porażki. – Szymon Michalak

Górnik Zabrze 0:1 Bruk-Bet Termalica Nieciecza

Wynik tego meczu zahaczył wręcz o kuriozum. Ponad 20 tysięcy zebranych na stadionie kibiców nie mogło uwierzyć własnym oczom. Gospodarze tłamsili rywala, oddali w kierunku jego bramki 25 strzałów, a z tego pojedynku zwycięsko wyszedł jednak beniaminek z Niecieczy.

Od samego początku gospodarze narzucili swój styl gry, długo utrzymywali się przy piłce i co rusz szukali okazji do zdobycia gola. Miłosz Mleczko spisywał w bramce bardzo pewnie, a większość strzałów ze strony Górnika i tak była niecelna. Wydawało się, że mecz jest pod pełną kontrolą Zabrzan i zdobycz bramkowa to tylko kwestia czasu. W 38. minucie goście zaatakowali z zaskoczenia.

fot. T. Madejski I BB Termalica Nieciecza

Maciej Wolski posłał długie podanie z własnej połowy adresowane do Morgana Fassbendera. Niemiec atakowany był przez Pawła Olkowskiego, ale nie dał odebrać sobie piłki i pewnie wprowadził się w pole karne, po czym precyzyjnym strzałem triumfował nad Marcelem Łubikiem.

Górnik próbował odpowiedzieć, ale bezskutecznie. Ku zaskoczeniu wszystkich, to oni schodzili na przerwę w znacznie gorszych nastrojach od przeciwników.

Po wznowieniu obraz gry się nie zmienił. Zabrzanie grali piłką, kreowali, oddawali kolejne strzały, ale wynik nie uległ już zmianie. Ciężko obiektywnie stwierdzić czy w tym starciu więcej było szczęścia u podopiecznych Marcina Brosza, czy problemów ze skutecznym wykańczaniem akcji u gospodarzy. Pewne jest natomiast spore zaskoczenie. – Maciej Kusztelski

Arka Gdynia 2:1 Pogoń Szczecin

Gospodarze przystępowali do tego spotkania z chęcią przełamania serii meczów bez zwycięstwa. Portowcy liczyli z kolei na pierwszą wygraną na wyjeździe. Atmosfera na trybunach od początku zwiastowała widowisko pełne emocji.

Od początku oglądaliśmy głównie wyrównaną grę w środkowej strefie boiska. Z czasem goście zaczęli atakować coraz śmielej. W 31. minucie Musa Juwara świetnie zmylił obrońcę Arki i ładną wrzutką obsłużył Koulourisa, ale Grek zmarnował świetną okazję. Kilka chwil później gorąco było z kolei pod bramką gości — bliski fatalnego błędu był Krzysztof Kamiński, a później Marian Huja zachował się bardzo niesportowo, szarpiąc z murawy rywala, który próbował wymusić rzut karny.

Pierwsza bramka padła w 38. minucie — dośrodkowanie z lewej strony boiska od Grosickiego pewnie wykorzystał Danijel Lončar. Chorwat mocnym strzałem głową pozostawił Damiana Węglarza bez szans.

fot. Mateusz Litra | PolskaGola.Info

Radość gości z prowadzenia potrwała raptem kilka minut. Arka odpowiedziała jeszcze przed przerwą! W doliczonym czasie Sebastian Kerk wykorzystał wycofaną piłkę od Percana i precyzyjnym strzałem wyrównał stan meczu, wprawiając gdyńskich kibiców w euforię.

Po zmianie stron tempo gry wzrosło. Goście nacierali, ale gospodarze bronili się dzielnie. Najważniejszy fragment meczu rozegrał się w okolicach 80. minuty. Najpierw Pogoń stanęła przed ogromną szansą, gdyż Szymon Marciniak podyktował dla nich rzut karny. Do piłki podszedł Efthymis Koulouris, ale jego uderzenie obronił Węglarz! Chwilę później gospodarze rozgrywali rzut z autu — potężny wyrzut w pole karne wykonał Abramowicz, futbolówkę wybijał stoper Pogoni, a do tej dopadł Kamil Jakubczyk! 21-latek popisał się kapitalnym strzałem w okienko, który dał Arce prowadzenie.

Ostatnie minuty meczu były bardzo nerwowe. Pogoń próbowała odrobić straty, jednak Arka skutecznie się broniła, aż gwizdek sędziego oznajmił pierwsze zwycięstwo żółto-niebieskich w sezonie! – Maciej Staszewski

Widzew Łódź 1:1 Wisła Płock

W sobotni wieczór Widzew podejmował u siebie niepokonanego beniaminka z Płocka. Obie drużyny dobrze weszły w sezon, dlatego też można było spodziewać się wyrównanego spotkania. Tak też się stało, mecz zakończył się remisem 1:1.

Początek spotkania nie był piorunujący, od pierwszego gwizdka byliśmy świadkami twardego futbolu – co skutkowało kilkoma żółtymi kartkami.

fot. Sebastian Wiciński | Wisła Płock S.A.

Obie drużyny szukały swoich szans, lecz nieskutecznie – aż do 36 minuty. Łukasz Sekulski, po dość przypadkowym zagraniu od Jesusa Jimeneza świetnie odnalazł się w polu karnym – doskonałym zwodem zwiódł obrońcę i pewnie skierował piłkę do siatki.

Gospodarze po stracie bramki ruszyli do ataku, dzięki czemu zaledwie po 5 minutach od otwarcia wyniku spotkania padła bramka wyrównująca. W 41 minucie Fran Alvarez posłał piłkę do Juliana Shehu, który niczym rasowy napastnik przedryblował obrońcę i precyzyjnym strzałem z pogranicza pola karnego zdobył bramkę.

fot. Sebastian Wiciński | Wisła Płock S.A.

Albańczyk w tym sezonie imponuję formą – po czterech spotkaniach na swoim koncie ma dwie bramki i jedną asystę. 

W drugiej połowie Widzew dalej napierał, widać było, że podopiecznym Żeljko Sopicia zależało, by trzy punkty pozostały w Łodzi. W 77 minucie meczu nie zabrakło kontrowersji. W polu karnym faulowany został Mariusz Fornalczyk, po czym sędzia główny Tomasz Kwiatkowski bez wahania wskazał na wapno. Wydawało się, że Widzew będzie miał doskonałą szansę, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę – jednak tak się nie stało! Po wideo-weryfikacji arbiter anulował swoją decyzję. Oba zespoły po zaciętym meczu pełnym emocji i woli walki musiały podzielić się punktami. – Szymon Michalak

Jagiellonia Białystok 5:2 Cracovia

Do tej rywalizacji zespół z Krakowa przystępował jako niepokonany w tym sezonie. W trzech meczach zgromadził siedem punktów. Jagiellonia z kolei była podbudowana wyjazdowym zwycięstwem w europejskich pucharach. Przed tym starciem miała na koncie trzy „oczka” po dwóch ligowych starciach.

Już w 15. minucie Cracovia objęła prowadzenie. Piłkę na własnej połowie przejął Filip Stojilković. Odepchnął obrońców i przebiegł z futbolówką dobre 60 metrów. Na koniec wyminął bramkarza i zdobył swojego czwartego gola w tym sezonie!

Cztery minuty później Jaga odpowiedziała w świetnym stylu. Po rzucie rożnym i oddaleniu zagrożenia przez jednego z defensorów Pasów Oskar Pietuszewski popisał się znakomitym uderzeniem zza pola karnego z pierwszej piłki.

fot. Mirosław Koszyk

Na stadionie w Białymstoku po niecałych dwudziestu minutach był remis 1:1. Piłkarze Jagielloni dopiero co skończyli celebrować bramkę na remis, a już musieli rozpoczynać grę od środka. Niecałe sześćdziesiąt sekund po wyrównujący golu, prowadzenie ekipie gości strzałem głową dał Otar Kakabadze po dośrodkowaniu Martina Mincheva z lewej flanki.

Krakowska drużyna miała szansę wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Po zagraniu ręką w polu karnym Vitala, do jedenastki podszedł Mikkel Maigaard. Jednak Duńczyk trafił w słupek, a dobitka poszybowała wysoko w trybuny! W 55. minucie meczu podyktowany został kolejny rzut karny, lecz tym razem dla gospodarzy. Dominik Piła sfaulował Oskara Pietuszewskiego, a Afimico Pululu bardzo pewnie wykorzystał stały fragment gry. W Białymstoku po niecałej godzinie na tablicy ponownie widniał remis.

W 69. minucie Mauro Perković osłabił swój zespół, schodząc do szatni po czerwonej kartce. Już po 4 minutach gry w przewadze białostoczanie wyszli na prowadzenie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Bartłomieja Wdowika na bramkę strzałem głową zamienił Taras Romanczuk.

Dziewięć minut później padła kolejna bramka. Po zagraniu strzelca bramki na 3:2 z rogu pola karnego Jesús Imaz zdołał delikatnie zmienić tor lotu piłki w taki sposób, że trafiła do Alejandro Pozo. 26-latek wślizgiem skierował futbolówkę do bramki i było już 4:2 dla gospodarzy!

W 88. minucie Jagiellonia przypieczętowała swoje zwycięstwo. Zagranie Norberta Wojtuszka z prawej strony pola karnego na gola zamienił Dimitris Rallis strzelając do pustej bramki.

Bez wątpienia kluczowe w kontekście tego meczu było to, że od 68. minuty goście grali w osłabieniu po czerwonej kartce Mauro Perkovicia. Jednak piłkarze Cracovii nie ustrzegli się również błędów w defensywie. Te czynniki niewątpliwie złożyły się na tak dotkliwą porażkę. – Sebastian Pietras

Legia Warszawa 3:1 GKS Katowice

Legia gościła na swoim stadionie GKS Katowice, który po trzech kolejkach zgromadził zaledwie punkt. Warszawska drużyna miała na koncie jedną wygraną i remis po dwóch starciach ligowych. Dla stołecznego klubu była to zatem idealna okazja, aby po kompromitacji na Cyprze wejść z powrotem na zwycięską ścieżkę.

Pierwsza połowa stała pod znakiem wymiany ciosów. Obie drużyny stworzyły sobie po kilka okazji bramkowych. Jednak w 43. minucie szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy.

fot. Jakub Wydra | legia.com

Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę głową do środka pola karnego zagrał Artur Jędrzejczyk, a Paweł Wszołek przytomnie przyłożył stopę i pokonał bramkarza przyjezdnych.

Na sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry w drugiej połowie goście doprowadzili do remisu. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła Marcina Wasielewskiego pięknym strzałem z lewej nogi pod poprzeczkę popisał się Bartosz Nowak. Wydawało się, że Legii jednak nie uda się wyjść zwycięsko tego starcia. Sędzia zdecydował się przedłużyć przebieg spotkania.

W 95. minucie meczu kolejny raz przy golu swój udział mieli Wszołek i Jędrzejczyk.

fot. Jakub Wydra | legia.com

Tym razem zamienili się rolami. Strzelec pierwszej bramki dośrodkował z prawego skrzydła w pole karne, a 37-letni stoper zdobył bramkę głową na 2:1. Był to prawdziwy popis „Jędzy” w tym spotkaniu!

Pomimo doliczonych tylko pięciu minut sędzia pozwolił przy Łazienkowej grać trochę dłużej. Dwie minuty po bramce na 2:1 padł kolejny gol! Po dośrodkowaniu Petara Stojanovicia z prawego skrzydła futbolówkę przyjął przed polem karnym Ryoya Morishita. Japończyk przedryblował obrońcę, przełożył sobie piłkę na lewą nogę i mierzonym strzałem po ziemi pokonał Dawida Kudłę. Było to szczęśliwe, lecz wydaje się, że także zasłużone zwycięstwo gospodarzy. – Sebastian Pietras

Lechia Gdańsk 3:3 Motor Lublin

Gdańska Lechia – mimo jednej z najskuteczniejszych ofensyw w lidze – podchodziła do spotkania z Motorem mając na koncie symboliczny jeden punkt, co w praktyce oznaczało bilans –4, ponieważ sezon rozpoczęła z pięcioma ujemnymi oczkami po karze dyscyplinarnej. Goście, mimo jednego zaległego spotkania, zdążyli już w tej kampanii poczuć smak zwycięstwa. Na swoją degustację podopieczni Johna Carvera muszą jeszcze poczekać.

fot. Motor Lublin (Accredito.com)

Gospodarze weszli w to spotkanie pewni siebie, świadomi swojej jakości z przodu, i… z błyskawicznie zdobytym golem! Matúš Vojtko posłał dośrodkowanie w pole karne do Tomáša Bobčeka – ten uderzył w stronę bramki, a nabiegający jeszcze bliżej niej Bogdan Viunnyk dopełnił dzieła z najbliższej odległości.

Po celebracji bramki Biało-Zieloni nie spuścili z tonu i testowali formę Ivana Brkića. Po strzale Kapića chorwacki bramkarz musiał wyciągnąć się niczym struna, by uratować swój zespół. W 18. minucie szybki kontratak przeprowadzili z kolei goście, a Karol Czubak – po asyście Króla z prawej flanki – celebrował swojego debiutanckiego gola w barwach Motoru. Sędzia boczny uniósł jednak chorągiewkę i jego trafienie głową nie zostało uznane.

W 38. minucie 25-letni napastnik dopiął jednak swego. Krystian Palacz podał płasko w głąb pola karnego, a przejmujący piłkę Czubak poradził sobie z defensywą Lechii, obrócił się i mocnym strzałem pokonał – tym razem zgodnie z przepisami – Szymona Weiraucha.

Raptem 180 sekund później przyjezdni podwyższyli prowadzenie. Fatalny błąd przy wyprowadzaniu piłki spod własnego pola karnego popełnił Vojtko, a Motorowcy chętnie skorzystali z prezentu. Czubak wycofał futbolówkę do nadbiegającego Ivo Rodriguesa, który potężnym strzałem nie dał żadnych szans bramkarzowi.

Fenomenalny w ostatnich spotkaniach Tomáš Bobček – już w doliczonym czasie – zadbał o to, by jego koledzy schodzili na przerwę w lepszych nastrojach. Słowak doskoczył do Matthysa, odebrał mu piłkę i pognał w kierunku bramki. Jego rajdu nie zdołał powstrzymać nawet ratujący się wślizgiem Bright Ede, a wyższość napastnika musiał uznać także stojący między słupkami Brkić.

Emocji nie brakowało i w drugiej odsłonie. W 53. minucie Bartosz Wolski błysnął tym, w czym jest najlepszy – oddał doskonały strzał z rzutu wolnego i ponownie wyprowadził Motorowców na prowadzenie.

fot. Motor Lublin (Accredito.com)

Obie drużyny atakowały raz po raz, a kibice na stadionie nie mogli oderwać wzroku od murawy nawet na moment. Bobček szukał dubletu – zatrzymywał go dobrze interweniujący bramkarz, obijał słupek albo sam uderzał niecelnie. Wyrównanie w końcu nadeszło. W 78. minucie Lechia wyprowadziła kontratak, Jaunzems zagrał do Camilo Meny, a dynamiczny skrzydłowy ściął do środka, ośmieszył Ede i posłał piłkę między nogami bramkarza gości.

Choć efektowna wymiana ognia miała miejsce również w meczu w Białymstoku, to subiektywnie stwierdzam, że było to najlepsze widowisko kolejki. Solidny kandydat do miana meczu sezonu – i właśnie dla takich spotkań warto śledzić Ekstraklasę. – Maciej Kusztelski

Wspieraj nas - udostępnij!

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *