Runda jesienna sezonu 2025/2026: Lech Poznań
Aktualny mistrz Polski wchodził w nowy sezon z nadziejami na jeszcze lepszą dyspozycję, zasilając zespół mocnymi nazwiskami. Obrona tytułu wiązała się również z pokusą sprzedaży kluczowych zawodników, co mogło osłabić Kolejorza już na starcie rundy jesiennej. Ich grafik także był napięty z powodu gry w europejskich pucharach, poczynając od eliminacji Ligi Mistrzów. Intensywna jesień w wykonaniu Lechitów przynosi dobre rezultaty, choć niekoniecznie idealne. Potencjał olbrzymi, ale Poznań to drużyna nieoczywista, której forma jest jak tegoroczna wiosna w Polsce — ciepłe, słoneczne dni przeplatają ulewne deszcze i przymrozki…
Przygotowania Lecha Poznań do obrony tytułu
Docelowo Kolejorz miał podjąć się trzech sparingów przedsezonowych. Pierwszym rywalem był Chrobry Głogów. Ekipa Kolejorza rozegrała mecz towarzyski z tym pierwszoligowym klubem już 28 czerwca. Wówczas sięgnęła po skromne zwycięstwo 2:1. Warto dodać, że bardzo eksperymentalnym składem. Niemal połowa zawodników na murawie nie rozegrała ani minuty w późniejszych etapach sezonu.
Drugim sparingpartnerem okazał się czeski Banik Ostrawa. Była to trzecia drużyna poprzedniego sezonu ligi czeskiej. Kilka tygodni później rywal dał się poznać z dobrej strony w dwumeczu z Legią Warszawa. W starciu z Lechem górą byli południowi sąsiedzi, wygrywając 1:2. Trener Frederiksen tym razem postawił na etatowych graczy Kolejorza.

Oprócz wyżej wymienionych Lech miał rozegrać przedsezonowe spotkanie z FK Teplice. Jednak z uwagi na kolizję terminów z Superpucharem Polski anulowano to spotkanie. Możemy więc traktować ten finał jako swoistą trzecią odsłonę przygotowawczych sprawdzianów w Poznaniu. Stawka była znacznie większa, stąd tak silna podstawowa jedenastka Lechitów. Mecz zakończył się wynikiem 1:2 na korzyść rywala — Legii Warszawa. Przeciętny start sezonu wcale nie musiał oznaczać słabej dyspozycji poznaniaków.
Transfery wychodzące z Lecha
Kluczowym celem Lecha było zatrzymanie ważnych zawodników, a także uzupełnienie braków kadrowych solidnymi nazwiskami. Odejścia z klubu zaliczyli przede wszystkim zawodnicy drugiego wyboru, jeśli nie trzecioplanowi. Chodziło głównie o młodych Polaków ze składu B, którzy zostali oddani innym klubom na zasadach wolnych transferów. W taki sposób oddano: Igora Kornobisa (Warta Poznań), Mateusza Medralę (Sokół Kleczew), Filipa Zaczka (KSZO Ostrowiec), Bartosza Zaranka (Flota Świnoujście), Maksymiliana Dziubę (Śląsk Wrocław) czy Aleksandra Nadolskiego (Znicz Pruszków). Wśród takich zawodników wiekiem wyróżnia się jedynie bramkarz Filip Bednarek, który przeniósł się latem do Sparty Rotterdam.

Odeszło również wiele postaci, które miały wpływ na mecze Lecha, choć ich odejście nie powinno wzbudzać większych obaw. Takim zawodnikiem był na przykład Maksymilian Pingot. Młody Polak w zeszłym sezonie rozegrał zaledwie 8 meczów w barwach Kolejorza, a aktualnie reprezentuje barwy Górnika Zabrze, lecz… głównie na ławce. Podobna sytuacja czekała na Hiszpana Mario Gonzaleza. Po rozczarowującym wypożyczeniu z Los Angeles FC kibice z pewnością nie będą tęsknić za jego odejściem.
Do składu Lecha nie wróci też boczny obrońca Elias Andersson. Szwed rozegrał zaledwie 4 mecze w rundzie jesiennej poprzedniego sezonu, a na wiosnę poszedł na wypożyczenie do duńskiego Viborga. Po letnim powrocie Lech wypuścił zawodnika do Randers. Jego rodak — Filip Dagerstal — nie rozegrał żadnego spotkania od ponad dwóch lat! Pomimo tego odszedł z Lecha dopiero 1 lipca 2025 roku!
Do swojego klubu po wypożyczeniu wrócił Rasmus Carstensen. Duński obrońca rozegrał niemal całą rundę wiosenną jako podstawowy gracz Kolejorza, ale jego wykup wiązałby się ze sporą inwestycją. Wypożyczony do belgijskiego Charleroi został polski napastnik Filip Szymczak. Zawodnik był raczej drugoplanową postacią w Lechu, ale jego wiek nadal pozwala wierzyć w drzemiący w nim potencjał. W tym sezonie w Belgii nie strzelił jednak ani jednej bramki… Jako wolny zawodnik odszedł również doświadczony Bartosz Salamon. Jego powrót do Włoch nie powinien jednak martwić kibiców. Stoper był zazwyczaj rezerwowym, któremu zdarzały się proste błędy w ustawieniu i kryciu. Na sezon 2025/2026 wybrał klub Carrarese.
Najbardziej mogła zaboleć strata dwóch etatowych zawodników Lecha. Dino Hotić, choć lata prime’u ma już za sobą, był solidnym rezerwowym, który wnosił do gry powiew świeżości. Odszedł jednak do Ajman — zespołu ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Największym osłabieniem można określić transfer Afonso Sousy. Portugalczyk był gwiazdą ostatniego sezonu Kolejorza. W znaczący sposób przyczynił się do zdobycia mistrzostwa. Sousa spieszył się jednak z transferem za granicę po znakomitej serii rozgrywek. Ostatecznie wybrał przenosiny za 3,5 miliona euro do tureckiego Samsunsporu. Pieniądze wygrały, ale zdrowie nie… Od 17 września zmagał się z kontuzją, a na boisko wrócił 19 października. Pięć dni później znowu doznał urazu… Do tej pory rozegrał zaledwie 3 mecze dla aktualnego lidera Ligi Konferencji Europy.
Nowe, ciekawe nabytki
Lech Poznań sprowadził między innymi dwóch rozpoznawalnych polskich obrońców. Pierwszym z nich był Robert Gumny, którego celem stała się odbudowa dobrej formy po bardzo przeciętnych dwóch ostatnich sezonach w niemieckiej Bundeslidze. Piłkarz przeniósł się na Bułgarską za darmo. 900 tysięcy euro Lech musiał natomiast wyłożyć na gwiazdę Jagiellonii Białystok — Mateusza Skrzypczaka, a więc podstawowego stopera byłego mistrza Polski. To niejedyny transfer z Podlasia, jaki sfinalizował Kolejorz. Joao Moutinho to lewy portugalski obrońca, który regularnie rozgrywał pełne spotkania w barwach drużyny Adriana Siemieńca. Lech wykupił go za 500 tysięcy euro z klubu, z którego był do Jagi wypożyczony — włoskiej Spezii.

Lech nie hamował się również z klasowymi wypożyczeniami. W taki sposób do klubu przybyli: Timothy Ouma (ze Slavii Praga), Luis Palma (z Celticu Glasgow) oraz Taofeek Ismaheel (z Górnika Zabrze). Ponadto Kolejorz sprowadził do siebie ofensywnego Szweda Leo Bengtssona z cypryjskiego Arisu.
Dwa największe transfery opiewały na kwoty milionowe. Za 1,2 miliona euro barwy Lecha przybrał sprowadzony z Lecce Hiszpan Pablo Rodriguez, a za 2,3 miliona — perspektywiczny Iworyjczyk Yannick Agnero, który na pozycji napastnika miałby być godnym następcą Mikaela Ishaka. Polityka transferowa nastąpiła więc na zasadzie zastępowalności. Pieniądze zarobione ze sprzedaży zawodników oraz z sukcesów sportowych pozwoliły na zakup potencjalnych gwiazd Ekstraklasy. Na papierze — bardzo rozsądna polityka transferowa.
Początek sezonu z nastojami w kratkę
Pierwsza kolejka Ekstraklasy była dla Lecha całkowitą porażką. Fatalne ustawienie obronne i konsternacja w defensywie Kolejorza były dla Cracovii biletem po 3 punkty na inaugurację sezonu. W drugiej połowie na boisku oficjalny powrót zanotował Mateusz Skrzypczak. Nie poprawił stanu poznańskiej defensywy, strzelając 6 minut później… efektownego samobója. To był fatalny początek rundy jesiennej. Nastroje nieco poprawił pogrom w eliminacjach Ligi Mistrzów nad islandzkim Breidablikiem. Drużyna Frederiksena rozpracowała rywala aż 7:1!

Być może to zwycięstwo poprawiło morale zespołu, który kilka dni później wygrał 3:4 na wyjeździe z Lechią Gdańsk, choć Kolejorz przegrywał już 0:2. Mecz był stosunkowo wyrównany, co mogło martwić, patrząc na teoretyczną klasę rywala. Rewanż na Islandii Lechici wygrali skromnie, bo 0:1 po golu Ishaka.
Lato było okresem eksperymentów w składzie. W 3. kolejce Ekstraklasy przeciwko Górnikowi Frederiksen ponownie postanowił rotować zawodnikami. Lipiec i sierpień stały pod znakiem zapytania, kogo wystawiać na pozycji lewego obrońcy (Gurgul czy Moutinho), jednego ze stoperów (tu rywalizacja Skrzypczak–Douglas), a także całej linii pomocy, która była wymieniana w mniejszym lub większym stopniu co mecz. Tym razem defensywa grała bardzo solidnie, co z dobrą skutecznością w ataku pozwoliło na wygraną 2:1. Co ciekawe, w barwach Górnika grał wówczas Ismaheel, który kilka tygodni później został zawodnikiem Kolejorza.
Zły okres Kolejorza
Dobrą passę Lecha przerwał przegrany dwumecz z Crveną Zvezdą w 3. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, lecz w Ekstraklasie również przestało być kolorowo. Lech zremisował w 5. kolejce (czwarta została przełożona ze względu na zmagania międzynarodowe) z Koroną Kielce 1:1. Był to pierwszy mecz Kolejorza po sprzedaży Afonso Sousy. Kontuzji przed meczem doznał również Ali Gholizadeh. W ataku błyszczeli Luis Palma, Mikael Ishak oraz młody Kornel Lisman. Fatalny błąd popełnił Mateusz Skrzypczak, a w Poznaniu ponownie nastąpiła konsternacja odnośnie obsady defensywnej.
Szósta kolejka również została przełożona, gdyż na Lecha czekało starcie w eliminacjach Ligi Europy z belgijskim Genkiem. Na nic się zdała przerwa w rodzimych rozgrywkach, bo Kolejorz przegrał pierwsze spotkanie aż 1:5. W drugim udało się zwyciężyć, ale straty do odrobienia były zbyt duże.

W meczu z Widzewem Łódź Frederiksen niemalże oszalał! Na ataku pojawili się krytykowany Norweg Bryan Fiabema oraz nominalny środkowy pomocnik Filip Jagiełło. Ponadto, w obliczu kontuzji Milicia trener musiał stawiać na młodego Wojciecha Mońkę. Eksperyment się powiódł — Fiabema po roku strzelił debiutancką bramkę dla Lecha, swoje jak zwykle dołożył Luis Palma i Kolejorz zwyciężył 2:1.
Wrześniowy mecz 8. kolejki Ekstraklasy z Zagłębiem Lubin nie przyniósł dobrego rezultatu. Pozytywny debiut zaliczył Ismaheel, który zanotował asystę. Do gry wrócili Ishak i Milić, ale Lech wydawał się apatyczny i „bezzębny” zarówno w ofensywie, jak i defensywie, przegrywając spotkanie 1:2.
Wrzesień nadzieją na lepsze rezultaty
W 9. kolejce z beniaminkiem — Termaliką — udało się uzyskać pewne zwycięstwo. Dobre statystyki Palmy i Ishaka stały się normą dla poznańskich kibiców. Ten drugi zaliczył dublet, a Lech wykorzystał przewagę w spotkaniu z Bruk-Betem.
Przełożone spotkanie 6. kolejki z Rakowem Częstochowa odbyło się kilka dni później. Był to na papierze pierwszy poważny sprawdzian Kolejorza w polskiej lidze. Bramki Joela Pereiry i Luisa Palmy dały remis w hitowym starciu, choć reprezentant Hondurasu 6 minut po zdobyciu gola musiał opuścić boisko w wyniku otrzymania czerwonej kartki. To było poważne osłabienie Lecha, biorąc pod uwagę, że Frederiksen na tym etapie rozgrywek wyklarował obsadę podstawowej jedenastki.

Takim samym wynikiem zakończyło się drugie z rzędu hitowe starcie w ramach 10. kolejki — przeciwko Jagiellonii Białystok. Kolejnego gola dołożył Mikael Ishak, który po 9 meczach miał już 6 goli.
Pierwszy mecz tegorocznej edycji Ligi Konferencji Lech rozpoczął z przytupem, pokonując Rapid Wiedeń aż 4:1! Bramki Palmy, Ishaka, Bengtssona oraz Ismaheela nie powinny nikogo dziwić. Ci zawodnicy mieli naprawdę udany wrzesień w barwach Kolejorza. Zwycięstwo smakuje jednak mniej wykwintnie, gdy popatrzymy na tabelę LK. Aktualnie Austriacy okupują ostatnie miejsce z 2 golami strzelonymi i 12 straconymi (w tym aż ośmioma z polskimi drużynami!).
Dobra, choć wymęczona passa
5 października w ramach 11. kolejki Ekstraklasy Lech zmierzył się z GKS-em Katowice. Jak na faworyta przystało, wygrał ze Ślązakami 0:1. Gola strzelił… Fiabema! Po wielu miesiącach posuchy na koncie bramkowym jesień 2025 roku w końcu przyniosła mu jakieś liczby. Nie było to jednak łatwe spotkanie, a zwycięstwo Lechici mogą zawdzięczać Bartoszowi Mrozkowi oraz Robertowi Gumnemu, który w jednej z akcji katowiczan wybił piłkę praktycznie z linii bramkowej.
Hitowe starcia Lech uwielbia kończyć remisami. Tak też było z Pogonią Szczecin. Po golach Ishaka i Bengtssona udało się osiągnąć rezultat 2:2. Pewnym zwycięstwem miał natomiast okazać się mecz z gibraltarskim Lincolnem. Lech… przegrał to spotkanie, grając fatalnie na każdej z pozycji. Eksperymentalny skład poskutkował utratą punktów z drużyną skazywaną na pożarcie. Mecz z kopciuszkiem można śmiało określić jako jedną z największych kompromitacji w historii polskiego futbolu.

W depresyjnych nastrojach Lech podchodził do kolejnego hitowego spotkania. Przeciwnikiem w 13. kolejce była Legia Warszawa — odwieczny rywal, istne derby Polski, więc mecz… musiał zakończyć się remisem. W przeciwieństwie do poprzednich starć był to jednak spektakl boleśnie nijaki dla postronnego kibica. Zarówno Kolejorz, jak i Wojskowi nie wykazywali oznak chęci wygranej, a hit zmienił się w całkowity kit i jeden z najnudniejszych meczów rundy jesiennej.
Co innego pucharowy mecz z Gryfem Słupsk. Tam Lech drżał o końcowy wynik do samego końca, pomimo wyjścia podstawowym składem. W ostatnich minutach efektownego samobója mógł strzelić Mateusz Skrzypczak. Jeden z zawodników z Pomorza był jednak na spalonym, co sprawiło, że w Poznaniu odetchnięto z ulgą. Finalnie udało się przejść dalej po triumfie 1:2.
Do grona meczów do zapomnienia może również przejść spotkanie 14. kolejki Ekstraklasy z Motorem Lublin. W Poznaniu Lech zagrał mecz dobry, jednak mało skuteczny. Przy 18 strzałach tylko 3 były skierowane w kierunku bramki. Na szczęście dwa z nich (Luisa Palmy i Joela Pereiry) zakończyły się golami. Remis z Motorem tylko podtrzymał sytuację kryzysową na Bułgarskiej.

Nie potrafił go też zmienić mecz na wyjeździe z Rayo Vallecano w ramach fazy ligowej LK. Kolejorz był lepszą drużyną, jednak kontrowersyjne decyzje sędziego oraz zawziętość gospodarzy w drugiej połowie sprawiły, iż zwycięsko wyszła z tego starcia drużyna z przedmieść Madrytu. W pierwszej połowie goście z Polski prowadzili 0:2, po końcowym gwizdku było z kolei… 3:2.
Końcówka jesieni dała nowe nadzieje
3 dni później do puli niepowodzeń doszło przegrane 3:1 spotkanie z Arką Gdynia. Pierwsza połowa przebiegała całkowicie pod kontrolą Lecha. W drugiej decydującym momentem była czerwona kartka dla Timothiego Oumy. Osłabienie gości wykorzystali gospodarze, którzy zdobyli 3 bramki w zaledwie 15 minut. Bolał też brak kontuzjowanego Ishaka. W jego miejscu grał Yannick Agnero, który na tamten moment bardziej rozczarowywał, aniżeli pozytywnie zaskakiwał poznańskich kibiców. Zły okres Lecha przerwał mecz z Radomiakiem Radom.
W 16. kolejce Lechici z niemałymi kłopotami uporali się z drużyną Goncalo Feio. Mieli dwukrotnie mniej strzałów na bramkę, mimo to udało się wygrać aż 4:1. Dubletem popisał się powracający z kontuzji Mikael Ishak. Do gry wrócił również Gholizadeh. Być może oni wraz z Luisem Palmą stanowią aktualnie najlepsze ofensywne trio Ekstraklasy.

Kolejorz się nie zatrzymywał. W kolejnym meczu Ligi Konferencji ograli szwajcarskie Lausanne 2:0. Dobre spotkanie zaliczył Agnero, który w doliczonym czasie gry zamknął mecz, pomimo wejścia na boisko w 85. minucie.
Z rewelacją obecnego sezonu nie było już tak optymistycznie. W 17. kolejce Ekstraklasy Lech zremisował bezbramkowo z Wisłą Płock. Poznaniacy mieli ogromną przewagę zarówno w posiadaniu piłki, jak i dochodzeniu do dogodnych sytuacji. Zabrakło jedynie skuteczności, być może spowodowanej posadzeniem na ławce Mikaela Ishaka. Kibiców zmartwił również uraz Antonio Milicia. 31-letni Chorwat musiał opuścić boisko, a w jego miejsce na murawę wszedł zdecydowanie rozczarowujący w tym sezonie Skrzypczak.
Formacja defensywna w ostatnich tygodniach zyskała jednak kogoś bardzo cennego. Wojciech Mońka zaczął rozgrywać spotkania w barwach Lecha od deski do deski. Pokazuje, że w tak młodym wieku jest mentalnie odporny na presję, z jaką wiąże się gra dla Kolejorza. Udowodniło to kolejne pucharowe starcie, tym razem z Piastem Gliwice, gdy Lech wygrał 0:2, a Mońka popisał się kilkoma kluczowymi interwencjami.
Niestety, jesień Lech kończył remisem i czerwoną kartką. Drużyną, która postawiła się Kolejorzowi, była Cracovia. Poznaniacy stracili tymczasowo Pablo Rodrigueza, który wyleciał z boiska po otrzymaniu dwóch żółtych kartoników. W momencie zakończenia spotkania z zespołem z Krakowa (2:2), podopieczni Frederiksena plasowali się na 6. pozycji w tabeli ligowej z 4 punktami straty do liderującego wówczas Górnika Zabrze.
Klasowy golkiper gwarancją solidności
Lechowi będzie bardzo ciężko obronić tytuł mistrzowski z poprzedniego sezonu. Zadanie bardzo trudne, ale wciąż możliwe do zrealizowania. Na dzień 8 grudnia Kolejorz spadł na 7. lokatę i traci 4 punkty do nowego lidera — Wisły Płock. Podopieczni Frederiksena w dalszym ciągu grają na trzech frontach: poza Ekstraklasą, w Lidze Konferencji oraz Pucharze Polski. Nowi piłkarze zaczynają się rozkręcać, niektórzy z nich już na dobre zadomowili się na polskich boiskach, a starzy wyjadacze nieustannie pokazują się z dobrej strony.

Pewnym punktem na bramce jest Bartosz Mrozek. To bardzo solidny golkiper, który nie opuścił do tej pory żadnej minuty w tym sezonie. Ba! Ostatnim meczem ligowym, który spędził na ławce, był ten z Zagłębiem Lubin 6 sierpnia… 2023 roku! Jest jednym z najlepszych bramkarzy Ekstraklasy, jednocześnie odgrywający rolę epizodyczną w reprezentacji Polski. Do tej pory był kilkukrotnie powoływany do drużyny narodowej, jednak nie dostał jeszcze szansy na debiut. Aż dziw, że jeszcze nie gra w mocnym klubie za granicą.
Niepewność w linii obronnej Lechitów
W przypadku formacji defensywnej Frederiksen może mieć kilka problemów z podejmowaniem decyzji o obsadzie. Pewnym punktem drużyny jest Joel Pereira. Portugalczyk rozgrywa kolejny świetny sezon, notując przy tym 4 gole i 5 asyst we wszystkich rozgrywkach. Regularne rotacje możemy zaobserwować z kolei na innych pozycjach. Kwestia podstawowych stoperów jest w dalszym ciągu dyskusyjna.
Z jednej strony Mateusz Skrzypczak, który grał z nich wszystkich najwięcej. Problemem jednak nie jest jego liczba minut, lecz ogólna dyspozycja. Błędy indywidualne, złe ustawienie, kłopoty z komunikacją — była gwiazda Jagiellonii nie potrafi potwierdzić zadatków na najlepszego stopera ligi. Konkurencją jest choćby Wojciech Mońka, który przebojem przedarł się do pierwszego składu Kolejorza. Młody zawodnik w ostatnich meczach „wygryzł” Skrzypczaka z podstawowej jedenastki. Alexowi Douglasowi również zdarzyło się rozgrywać mecze na tej pozycji, jednak aktualnie jest to raczej zawodnik przeznaczony na listę transferową. Solidnością od kilku sezonów wykazuje się Antonio Milić. Chorwat często zmaga się w tym sezonie z urazami, co wykluczyło go na kilka meczów. Wydaje się, iż w pełni zdrowia to właśnie on i Mońka powinni decydować o pozycji stoperów w Lechu.

Lewa obrona to niekończąca się rotacja trenera Frederiksena. Podstawowym graczem zazwyczaj był Michał Gurgul. W obliczu eksperymentów pojawiał się tam też Joao Moutinho, jednak od 8 meczów nie wstał nawet z ławki rezerwowych! Wydaje się, iż na ten moment nawet Robert Gumny, który rozegrał nieco ponad 500 minut w tym sezonie, jawi się jako zmiennik pierwszego wyboru. Formy sprzed kilku lat nie odbudował, ale osiągnięciem można nazwać wygraną rywalizację z byłym etatowym obrońcą Jagiellonii. Kolejny nietrafiony transfer Lecha z Białegostoku.
Duża solidność w środku pola
Przed sezonem poznaniacy drżeli o pozycję partnera na środku pomocy dla Antoniego Kozubala. Od kwietnia w dalszym ciągu rekonwalescencję przechodzi Radosław Murawski. Postawiono więc na rotację głównie dwoma zawodnikami.

Nowy, kenijski nabytek Lecha — Timothy Ouma — spisuje się co najmniej przyzwoicie. Jego fizyczność i poruszanie się skutecznie uniemożliwiały dostanie się rywali pod pole karne Lechitów. Czasami jednak potrafi mocno irytować zarówno trenera, jak i kibiców. Jest też wszechstronny Filip Jagiełło, którego decyzja o przenosinach do Polski — tak jak u Gumnego — miało na celu odzyskanie dobrej dyspozycji. Jagiełło sporadycznie był testowany również na pozycjach bardziej ofensywnych. Nie jest to piłkarz topki Ekstraklasy, ale na nieco mniej dynamiczne drużyny jest to dobry wybór. W przeciwieństwie do Oumy wykazuje swego rodzaju dynamikę w konstruowaniu akcji. Na boisko najczęściej z ławki wchodził też młody, rozwijający się Islandczyk Gisli Thordarson. Coraz częściej obserwujemy, że jego rola w zespole konsekwentnie rośnie.
Ofensywny dobrobyt Kolejorza
Po bokach — istny róg obfitości! Bramkostrzelnego Mikaela Ishaka uzupełniają błyskotliwi Luis Palma oraz Ali Gholizadeh. Pierwszy z nich jest jednym z najsilniejszych kandydatów do miana gracza rundy jesiennej. Szybki, dokładny, techniczny — reprezentant Hondurasu wręcz przerasta naszą ligę, co uzasadnia, że szansę dał mu nawet tak wybitny klub, jak Celtic Glasgow. Pers z kolei był większość sezonu kontuzjowany, ale w 9 meczach pokazał, że nieprzypadkowo pomimo licznych urazów Lech w dalszym ciągu przetrzymuje tego zawodnika. On także dysponuje możliwościami przewyższającymi Ekstraklasę.
Do klubu dołączył także Taofeek Ismaheel — zawodnik, który z meczu na mecz zdaje się potwierdzać dobry skauting Poznania u rodzimego rywala. Do puli dołącza również Kornel Lisman — młody Polak, który już w rundzie jesiennej niemalże wyrównał liczbę występów z całego poprzedniego sezonu. W miarę solidnie prezentują się też nowe nabytki zza granicy. Pablo Rodriguez dostaje dużo szans, choć jego statystyki nie są zbyt powalające i rozkręca się znacznie wolniej, niż chociażby Palma.

Jest też oczywiście Szwed Leo Bengtsson, który we wszystkich rozgrywkach jest drugim (ex aequo z Palmą) strzelcem Lecha. Pierwszym jest oczywiście Mikael Ishak. 10 goli w Ekstraklasie, 1 w Pucharze Polski i 8 w europejskich pucharach — dorobek godny topowego napastnika polskiej ligi. Nie zapominajmy o rozkręcającym się Iworyjczyku Agnero, który w ostatnich 5 meczach dla Lecha strzelił 3 gole. W tym sezonie odblokował się nawet Bryan Fiabema, zdobywając swoje 2 pierwsze bramki w barwach Kolejorza! Trener Frederiksen ma iście hollywoodzką obsadę w szeregach zespołu.
Cały Poznań oczekuje także powrotu Patrik Wålemarka. Zasadniczo przy ocenie dyspozycji aktualnego mistrza kraju nie należy zapominać, że na jego możliwości znacznie wpłynęły liczne problemy zdrowotne w kadrze, które nierzadko dotykały istotnych zawodników.
Jakie perspektywy na wiosnę?
Strata do lidera Ekstraklasy wynosi jedynie 4 punkty. W teorii niewiele, w praktyce ciężko regularnie punktować, gdy regularnie walczy się na kilku frontach. Kolejorz strzela dużo goli, ale jednocześnie stosunkowo dużo ich traci. Problemy w defensywie wydają się jedyną przeszkodą, która stoi na drodze do europejskich pucharów w kolejnym sezonie.

Sytuacja w Lidze Konferencji polepszyła się podczas ostatniego meczu z Lausanne, jednak do gwarancji awansu nadal brakuje kilku punktów. Kolejorz po fatalnej wpadce z Lincolnem musiał zbierać morale z podłogi przez kilka dobrych tygodni. Mało tego — przebudowana kadra w końcu się zgrała i kilku zawodników wysyła naprawdę pozytywne sygnały. Patrząc na ostatnie dwa tygodnie, Frederiksenowi na pewno ustąpił ból głowy spowodowany nieprzewidywalnością podopiecznych. Teraz pozostaje walka o najwyższe cele: obrona mistrzostwa oraz satysfakcjonujący wynik w Lidze Konferencji.
