Podsumowanie występów polskich zespołów — 5. kolejka Ligi Konferencji Europy
Dzisiejszy wieczór z Ligą Konferencji pozostawił za sobą raczej mieszane uczucia. Z jednej strony fatalny mecz Legii i niekorzystny wynik Jagiellonii. Z drugiej dobry, choć pechowy i nieskuteczny mecz Lecha oraz skromne, wymęczone zwycięstwo Rakowa. Można jednak wyciągnąć kilka wniosków z tej kolejki. Przede wszystkim wiemy, że na pewno zobaczymy jedną polską drużynę na wiosnę. Potwierdzone jest również, iż z jedną się na tym etapie rozgrywek żegnamy… Zapraszamy do lektury podsumowania czwartkowych występów polskich klubów!
W Warszawie bez pucharów na wiosnę
Legia podjęła na wyjeździe ormiański klub Noah. W oczy rzucało się kilka rotacji w podstawowym składzie Wojskowych. Na lewym skrzydle mecz rozpoczął Ruben Vinagre, dając miejsce na lewej obronie Arkadiuszowi Recy. Ermal Krasniqi został wystawiony na prawym skrzydle, a Kacper Urbański wrócił na swoją ulubioną pozycję środkowego pomocnika/cofniętego napastnika. Do tej pory grającego w pucharach Rafała Augustyniaka zastąpił Damian Szymański. Był to mecz o być albo nie być Legionistów. Przegrana oznaczałaby prawie niemożliwą grę na wiosnę w Europie. Dla Noah zwycięstwo gwarantowałoby przejście do kolejnej rundy Ligi Konferencji.

Początki były dla Legii niemal zbawienne. W 3. minucie po fatalnym błędzie obrońcy Noah na pustą bramkę trafił Mileta Rajović! Było to jego pierwsze trafienie w meczu o stawkę od 14 spotkań! Pomimo zdobycia gola Legia częstokroć wręcz rozpaczliwie broniła dostępu do bramki Kacpra Tobiasza. Ormianie napierali, wykorzystując puste przestrzenie w bocznych sektorach boiska. Ilekroć Noah napierał, to kończyło się to lepszym lub gorszym strzałem. Legia nie była bezzębna, choć strzały Krasniqiego i niedokładne zagrania Rajovicia i Vinagra nie przystoją uczestnikowi europejskich pucharów. W 37. minucie po chaosie w polu karnym bramkę strzelił Steve Kapuadi, jednak gol został anulowany przez sędziego. Decyzja była bardzo kontrowersyjna i wzbudziła wątpliwości oraz oburzenie w szeregach Legii.
Druga połowa rozpoczęła się od obiecujących ataków Legii, ale w 58. minucie po nieodpowiedzialnym zagraniu Vinagra Wojskowi stracili bramkę. To był fatalny mecz Portugalczyka, który notorycznie popełnia błędy w każdym spotkaniu stołecznego klubu. Tym razem błąd ten kosztował bardzo wiele. Od momentu straty gola Legia grała bardzo źle. Zawodził niemal każdy zawodnik ze stołecznej drużyny. Cegiełkę do swojego fatalnego występu dołożyli Reca i Kapuadi „asystując” przy kolejnej bramce dla Noah. Obrońcom z Armenii również brakowało pewności siebie, ale skuteczność Legionistów pozostawiała wiele do życzenia. Ostatecznie, zespół z Warszawy przywozi z Armenii 0 punktów i żegna się z Ligą Konferencji…
Walecznej Jagiellonii zabrakło szczęścia
Duma Podlasia rozgrywała u siebie mecz z Rayo Vallecano, które swego czasu pokonało Lecha Poznań. W Białymstoku celem było podtrzymanie passy w Lidze Konferencji bez odniesionej porażki. Rywal jeden z najtrudniejszych możliwych, stąd brak większych eksperymentów w drużynie Adriana Siemieńca. W składzie znalazł się m.in. Oskar Pietuszewski, o którego uraz obawiano się do ostatnich momentów przed rozpoczęciem meczu. Do podstawowej jedenastki wrócił też bramkarz Sławomir Abramowicz. Pozostałe pozycje obeszły się raczej bez większych zaskoczeń.

Niestety, w przeciwieństwie do Legii Jagiellonia nie mogła zaliczyć początku meczu do udanych. W 6. minucie na 0:1 bramkę po niskim dośrodkowaniu zdobył Sergio Camello. W pierwszych minutach w oczy rzucała się dość duża przewaga Rayo. Goście tworzyli akcję za akcją, nie dając Jagiellonii oddać ani jednego strzału celnego. Białostoczanom trudno było wyjść, chociażby z własnej połowy. Rywal nie odpuszczał. Pod koniec pierwszej połowy Jagiellonia zdołała jednak wyrównać! Zamieszanie w polu karnym po niebezpiecznym dośrodkowaniu Wdowika zdołał wykorzystać Jesus Imaz, uderzając prosto w prawe okienko! Dzięki temu Duma Podlasia nie musiała schodzić do szatni w ponurych nastrojach.
W przerwie doszło do jednej zmiany w drużynie Jagiellonii. Boisko opuścił ukarany żółtą kartką Drachal, a w jego miejsce pojawił się Bartosz Mazurek. Białostoczanie rozpoczęli drugą część spotkania bardzo obiecująco, jednak tym razem szczęście nie sprzyjało Jesusowi Imazowi. Najpierw uderzył w poprzeczkę, a minutę później miał stuprocentową sytuację… dopóki sędzia nie odgwizdał spalonego. W 61. minucie Rayo dokonało podwójnej zmiany, wprowadzając na boisko m.in. Pachę. Minutę później właśnie ten zawodnik strzelił bramkę, ponownie dając prowadzenie Hiszpanom. Jagiellonia miała jednak przewagę w drugiej połowie spotkania. Pomimo tego, goście zagrali bardzo dobry mecz w defensywie, co niestety poskutkowało porażką Dumy Podlasia. Jagiellonia jest w bezpiecznej strefie tabeli, choć w ostatniej kolejce musi dać z siebie 100%, aby je utrzymać.
Lech jeszcze niepewny
Kolejorz w Poznaniu podejmował niemiecki Mainz. Niels Frederiksen nie zaskoczył składem, wystawiając najsilniejszą możliwą jedenastkę. Rywal chciał również wygrać ten mecz za wszelką cenę, co zapewniłoby im awans do kolejnej rundy Ligi Konferencji. Niestety, tym razem Kacper Potulski rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych.

Początek meczu to cios za ciosem z lekką przewagą Lecha. Obie drużyny były zdeterminowane od pierwszych minut. Nie brakowało niedokładnych zagrań, ale znalazło się również miejsce na kilka finezyjnych ze strony Luisa Palmy oraz Pablo Rodrigueza. W 26. minucie na boisku w drużynie Mainz pojawił się Japończyk Kawasaki. Chwilę później strzelił on gola dającego prowadzenie niemieckiej drużynie. W kryciu zawiedli przede wszystkim Palma oraz Michał Gurgul. Niedługo później było już 0:2! Na szczęście, VAR nie uznał gola Hollerbacha, wskazując na spalonego. Pod koniec pierwszej połowy sfaulowany w polu karnym został Luis Palma. Kontrowersje wywołał fakt, iż reprezentant Hondurasu prawdopodobnie dotknął piłkę ręką, zanim został potraktowany nieprzepisowo. Ostatecznie, sędzia podyktował jednak rzut karny dla Lecha. Efektownie wykończył go nie kto inny jak Mikael Ishak!
Druga połowa rozpoczęła się od lekkiego chaosu w środku pomocy od momentu wejścia Timothy Oumy. Z czasem jednak Kenijczyk dopasował się do stylu Kolejorza, a sytuację udało się opanować. Początek drugiej części spotkania przebiegał pod kontrolą Mainz. Goście otrzymywali wiele stałych fragmentów gry, jednak żaden z nich nie zagroził bramce Mrozka. Nadzieją dla Lecha okazał się pech rywala! Drugą żółtą kartkę w 67. minucie otrzymał Nikolas Veratschnig, za co został odesłany poza boisko. Lech miał więc ponad 20 minut na strzelenie zwycięskiego gola. Po wyśmienitej akcji w 70. minucie stuprocentową okazję za sprawą niesamowitej parady bramkarza Mainz zmarnował Rodriguez. Dobre zmiany dali również Taofeek Ismaheel oraz Leo Bengtsson, regularnie oblegając bramkę Niemców. Sprytnym wolejem popisał się też Ishak, ale strzał był za lekki, aby zaskoczyć golkipera gości. Bliski wykorzystania błędu rywala był także Yannick Agnero, lecz pech chciał, iż piłka przeleciała obok słupka. Poznaniakom nie udało się jednak wygrać tego spotkania. Ostatecznie, Lech jest bliski awansu do 1/16 finału Ligi Konferencji, choć za tydzień będzie musiał zdobyć prawdopodobnie przynajmniej jeden punkt.
Nerwowo, ale skutecznie w Sosnowcu
Raków Częstochowa mierzył się w Sosnowcu z bośniackim Zrinjskim. Gospodarze byli zdeterminowani do tego, aby utrzymać miejsce w TOP 8, gwarantujące udział w 1/8 finału. Trener Papszun delikatnie zamieszał składem w stosunku do meczu z Rapidem, aczkolwiek żadna ze zmian nie wydawałas się bardzo kontrowersyjna. Tomasz Pieńko zastąpił Patryka Makucha, a Karol Struski Petera Baratha.

Początek to duża przewaga Rakowa. Bośniakom ciężko było oddać jakikolwiek strzał na bramkę Oliwiera Zycha. Pierwsza połowa przebiegała schematycznie, a ilość akcji była porównywalna w przypadku obu drużyn. Drużyna Papszuna wydawała się jednak stroną kontrolującą spotkanie, długo utrzymując się przy piłce. W 34. minucie Raków uderzył po raz pierwszy! Tym razem Jonatan Brunes był jednak na spalonym. Drugą okazję Częstochowianie otrzymali od rywala. Jeden z zawodników gości dotknął piłkę ręką, a rzut karny pewnie wykorzystał Brunes! Raków schodził do szatni w całkiem dobrych nastrojach.
Druga połowa mogła rozpocząć się tragicznie dla Rakowa. Oliwier Zych popisał się świetną interwencją, dzięki czemu wybronił bardzo dobrą akcję gości. Mecz w kolejnych 45 minutach odbywał się na podobnym schemacie co pierwsza część spotkania. Ataki wyprowadzał zarówno Zrinjski, jak i Raków. Bośniacy okazali się całkiem wymagającym przeciwnikiem. Dużą szansę na powiększenie dorobku Częstochowian miał Lamine Diaby-Fadiga. Pech chciał, iż Gwinejczyk obił jedynie słupek. Błyszczał przede wszystkim golkiper Rakowa, który niejednokrotnie zapobiegł utracie bramki. W ostatnich minutach to zespół Papszuna zdominował Bośniaków i nie dopuszczał do wyprowadzania groźnych kontr. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Rakowa, dzięki czemu polska drużyna awansowała na 3. miejsce w tabeli Ligi Konferencji!
