Trzecia kolejka Ekstraklasy tylko potwierdziła, jak nieprzewidywalna potrafi być nasza liga. Na czele tabeli sensacyjnie znajduje się beniaminek z Płocka, a tuż za nim – ofensywnie usposobiony Radomiak Radom, który jak dotąd strzelił najwięcej goli. Tymczasem zespoły walczące równolegle na europejskich frontach odczuły trudy rywalizacji – spośród nich tylko Lech Poznań zdołał zgarnąć komplet punktów.
Zagłębie Lubin 1:1 Korona Kielce
Trzecia seria gier Ekstraklasy rozpoczęła się w piątek w Lubinie, gdzie Zagłębie na własnym stadionie podejmowało Koronę Kielce. Zarówno goście, jak i gospodarze po dwóch pierwszych kolejkach nie zdołali jeszcze zdobyć kompletu punktów, dlatego apetyty na pierwsze w sezonie zwycięstwo były ogromne po obu stronach.

Korona od samego początku chciała zadbać o to, aby bramkarz Miedziowych się nie nudził. Już w 7. minucie, po składnej akcji, czujność golkipera gospodarzy groźnym strzałem w światło bramki sprawdził Martin Remacle. Drużyna z Kielc dominowała, lecz bez przełożenia na wynik. Pierwsza część meczu zakończyła się bezbramkowym remisem.
Po przerwie goście nie zwalniali tempa i w końcu dopięli swego. W 68. minucie po bardzo mocnym podaniu w polu karnym świetnie odnalazł się Antoñín. Hiszpański napastnik – 20 minut po wejściu z ławki – balansem ciała oszukał dwóch obrońców Zagłębia i silnym strzałem umieścił piłkę w siatce.
Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Zaledwie dwie minuty później, po błędzie Budnickiego, do piłki dopadł Sypek. Skrzydłowy Zagłębia podprowadził futbolówkę w obrębie pola karnego i podał do Michaila Kosidisa, który pewnie sfinalizował akcję. Warto podkreślić, że obaj zawodnicy pojawili się na murawie zaledwie trzy minuty wcześniej!

Pozostała część meczu przebiegała pod dyktando Korony, która – podobnie jak w pierwszej połowie – wykreowała kilka groźnych sytuacji. Na szczęście dla gospodarzy żadna z nich nie została wykorzystana i spotkanie zakończyło się podziałem punktów. – Szymon Michalak
Wisła Płock 2:0 Piast Gliwice
W piątkowy wieczór w Płocku tamtejszy beniaminek podejmował Piasta Gliwice. Wisła znakomicie weszła w sezon i od pierwszych minut chciała pokazać, że zamierza utrzymać miejsce w czołówce tabeli.
Od początku spotkanie przebiegało pod dyktando gospodarzy, którzy kilkukrotnie zagrozili bramce Františka Placha. W 44. minucie, gdy wydawało się, że do przerwy rezultat pozostanie bez zmian, piłkę przejął Dominik Kun. Boczny obrońca wbiegł w pole karne i idealnym dośrodkowaniem znalazł Jorge Jiméneza, który głową skierował futbolówkę do pustej bramki, otwierając wynik meczu.
Po przerwie, w 50. minucie, Piast oddał swój pierwszy i jedyny celny strzał, który z łatwością obronił Rafał Leszczyński. Dziesięć minut później – asystujący przy pierwszej bramce – Dominik Kun dostał piłkę przed polem karnym.

32-latek uderzył z pierwszej piłki zewnętrzną częścią stopy. Futbolówka – odbijając się najpierw od poprzeczki, a następnie od pleców bramkarza Piasta – wpadła do siatki, co ustaliło wynik meczu.
Beniaminek z Płocka pozostaje niepokonany i wysunął się na pozycję lidera ligowych zmagań. – Szymon Michalak
Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:1 Pogoń Szczecin
Sobotnią serię spotkań otworzyło to w Niecieczy, gdzie Słoniki podejmowały Pogoń Szczecin. Termalica dobrze weszła w sezon, natomiast goście spisują się nieco poniżej oczekiwań.
Gospodarze starali się szybko objąć prowadzenie. W 15. minucie po świetnym prostopadłym podaniu piłka trafiła do Jesúsa Jiméneza, który próbował przelobować bramkarza. Kapitalną interwencją popisał się jednak Marian Huja, wybijając piłkę z linii bramkowej. Zaledwie trzy minuty później, po bardzo dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego od Ambrosiewicza, piłkę głową do siatki skierował doświadczony Kasperkiewicz i od 18. minuty beniaminek wyszedł na prowadzenie.
Pogoń jednak nie zamierzała składać broni. W drugiej połowie szczecinianie przejęli inicjatywę, choć zmarnowali kilka dogodnych okazji. W 56. minucie po pięknym uderzeniu z woleja Musa Juwara trafił do siatki, lecz sędzia Piotr Rzucidło, nawet bez analizy VAR, uznał, że zawodnik zagrał ręką – gol nie został zaliczony.
Portowcy z każdą minutą byli coraz groźniejsi. W 67. minucie próbował José Pozo, ale jego strzał sparował Miłosz Mleczko. Minutę później bramkarz gospodarzy nie miał już nic do powiedzenia.

Piłkę w pole karne posłał Fredrik Ulvestad, a Kamil Grosicki precyzyjnym uderzeniem w boczną siatkę doprowadził do wyrównania.
W ostatnich 20 minutach obie drużyny szukały zwycięskiej bramki, ale żadna nie zdołała już pokonać bramkarza rywali. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1. – Szymon Michalak
Widzew Łódź 3:0 GKS Katowice
W sobotni wieczór Widzew podejmował u siebie GKS Katowice. Goście w tym sezonie nie zwyciężyli jeszcze w żadnym spotkaniu, a łodzianie chcieli odkuć się po ostatnim meczu z Jagiellonią.
Spotkanie rozpoczęło się od ataków przyjezdnych. W 12. minucie Maciej Rosołek sprawdził czujność debiutującego między słupkami Widzewa Macieja Kikolskiego, oddając bardzo mocny strzał z woleja. Pięć minut później Samuel Akere doskonałym prostopadłym podaniem znalazł Juliana Shehu, który dośrodkował idealnie na głowę Sebastiana Bergiera.

Napastnik Widzewa otworzył wynik spotkania, trafiając do siatki przeciwko swojej byłej drużynie. Bergier okazał szacunek GKS-owi i nie celebrował trafienia. Obu drużynom nie udało się zmienić rezultatu i do przerwy Widzew prowadził 1:0.
Po przerwie RTS nabierał rozpędu. W 47. minucie po dośrodkowaniu Frana Álvareza do siatki trafił Julian Shehu, lecz bramka nie została uznana – sędziowie VAR dopatrzyli się zagrania ręką. Widzew nie zamierzał się zatrzymywać, a ciągłe ataki w 87. minucie przyniosły efekty.
Fran Álvarez ruszył skrzydłem i zagrał mocne podanie do środka, które – chcąc przeciąć – nieintencjonalnie do własnej siatki wpakował Mateusz Kowalczyk.
W 90. minucie świetne podanie w pole karne posłał Ángel Baena, a Fran Álvarez doskonale to wykorzystał, ustalając wynik spotkania na 3:0. – Szymon Michalak
Lech Poznań 2:1 Górnik Zabrze
Mimo trudnego początku sezonu, aktualny mistrz Polski najlepiej łączy grę w lidze z walką o udział w europejskich pucharach. Lech Poznań pewnie ograł Górnika Zabrze.
Mecz zaczął się dość niemrawo. Gdyby nie kiepska próba Ishaka czy mocny strzał Filipa Jagiełły, można byłoby uznać, że w pierwszej odsłonie kibice praktycznie nie mieli powodów, by podrywać się z krzeseł. Do przerwy oddano zaledwie jeden celny strzał.
Po zmianie stron spotkanie w końcu się ożywiło. Szybko zrobiło się groźnie pod bramką Mrozka, ale ryzykownie (choć skutecznie) interweniował Joel Pereira. Gospodarze ładnie poklepali między sobą w 57. minucie, ale próbujący finalizować akcję Jagiełło ponownie nie zdołał pokonać Marcela Łubika. Gospodarzom udało się wyjść na prowadzenie 3 minuty później.

Joel Pereira posłał długą piłkę z połowy boiska, którą zamierzał wyłapać bramkarz przyjezdnych. Łubik jednak popełnił błąd, Leo Bengtsson głową zmienił tor lotu piłki, a potem oddał strzał na pustą bramkę.
W 73. minucie groźne dośrodkowanie z rzutu wolnego posłał Jarosław Kubicki, jednak przed stratą bramki uchronił Lecha kapitan – Mikael Ishak. Snajper Kolejorza do dobrej dotychczas gry w defensywie, dołożył w końcu konkret w ataku. W 80. minucie Luis Palma oddał mocny strzał, który sparował Marcel Łubik, a Szwed pewnie wykorzystał dobitkę.
Lech Poznań oczekiwał na kończący gwizdek, ale goście nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

W ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry świetnym dryblingiem popisał się Ousmane Sow. Senegalczyk zatańczył z piłkarzami gospodarzy, po czym podał futbolówkę koledze z drużyny. Young-Jun Goh odegrał ją z powrotem do Sowa, a ten technicznym strzałem zza pola karnego pokonał bramkarza.
Gościom udało się nawiązać kontakt, ale kontrolujący przebieg meczu Lech nie pozwolił im już na stworzenie jakiegokolwiek zagrożenia i zainkasował pełną pulę. – Maciej Kusztelski
Cracovia 2:2 Lechia Gdańsk
Lechia Gdańsk miała bardzo trudne wejście w sezon – nie dość, że rozpoczęła go z deficytem pięciu punktów, to jeszcze terminarz spotkań nie był dla niej łaskawy. Biało-Zieloni w końcu zdobyli swój pierwszy punkt w lidze. Wywalczyli remis nie z byle kim, bo Cracovia w nową kampanię weszła ze sporym animuszem. Spotkanie przy ul. Kałuży otworzyło serię niedzielnych pojedynków 3. kolejki Ekstraklasy.
Pod bramką Lechii było gorąco już kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku, ale to goście otworzyli worek z golami. W 9. minucie Kacper Sezonienko odegrał piłkę głową do Tomáša Bobčeka, a Słowak efektownie wpakował ją do siatki.
W 34. minucie po rzucie rożnym gospodarze dwukrotnie byli bliscy wyrównania, jednak świetnymi interwencjami popisał się Weirauch. Po chwili możliwość wykazania się po raz trzeci odebrał mu kolega z drużyny – Maksym Dyachuk. Ukrainiec, sprowadzony z Dynama Kijów, miał wzmocnić defensywę Lechii, ale zanotował kolejny bardzo słaby występ.

Gdy rozpędzony Stojilković gnał w kierunku bramki, Dyachuk wygrał walkę o piłkę – odegrał ją jednak zbyt lekko głową w stronę bramkarza. Napastnik Cracovii wykorzystał prezent i efektownie przelobował wychodzącego do piłki Weiraucha.
Tuż przed przerwą Maigaard mógł dać swojej drużynie prowadzenie. Uderzona z rzutu wolnego piłka zmierzała w okienko bramki – Duńczyk chybił minimalnie, ale było naprawdę blisko pięknego gola ze stałego fragmentu gry. Jeszcze w doliczonym czasie odpowiedziała Lechia. Będący w świetnej formie Tomáš Bobček huknął zza pola karnego na bramkę Ravasa, lecz pomylił się o kilka centymetrów, obijając słupek.
Druga odsłona rozpoczęła się łudząco podobnie do pierwszej. Najpierw ofensywa gospodarzy, ale po dziewięciu minutach gry na prowadzenie wyszli goście.

Fe-no-me-nal-nym strzałem popisał się Ivan Zhelizko! Po wybiciu piłki z pola karnego przez Wójcika, ta spadła prosto na nogę ustawionego za „szesnastką” Ukraińca – a ten z pierwszej piłki huknął potężnie, nie dając Ravasowi żadnych szans.
W 62. minucie nakręceni gospodarze mocno pracowali nad wyrównaniem. Najpierw Lechię uratowała poprzeczka, a później strzał głową z bliskiej odległości Otara Kakabadze zatrzymał Szymon Weirauch. W 79. minucie za sprawą Bobčeka goście byli bliscy podwyższenia prowadzenia, jednak snajper posłał piłkę nieznacznie nad poprzeczką.
Gdy podopieczni Johna Carvera odliczali już sekundy do końca doliczonego czasu… odpowiedziała Cracovia. Filip Stojilković skompletował dublet, po efektownej wrzutce kapitana – Otara Kakabadze.
Było to naprawdę świetne widowisko! Gdyby Lechia była tak solidna w obronie, jak groźna potrafi być w ofensywie, strata punktowa, z którą rozpoczęła sezon, zapewne byłaby już odrobiona. – Maciej Kusztelski
Radomiak Radom 3:1 Raków Częstochowa
Radomiak zaczyna w tej kampanii pisać prawdziwą historię ku pokrzepieniu serc. Kto postawiłby swoje oszczędności na to, że – zwłaszcza przy takim terminarzu – będą oni na 2. miejscu w tabeli po trzeciej kolejce, strzelając jednocześnie najwięcej bramek w lidze? Znacznie smutniejszą historię pisze z kolei wicemistrz Polski, który początku sezonu nie może zaliczyć do udanych…
Mecz rozpoczął się pod dyktando Radomiaka. Już w 9. minucie gospodarze byli bliscy otworzenia wyniku. Jan Grzesik – potężnym wyrzutem z autu – dostarczył piłkę w pole karne, co na gola próbował zamienić Capita Capemba. Świetnym refleksem wykazał się jednak Kacper Trelowski. Zieloni kreowali kolejne akcje, jednak bez odpowiedniej finalizacji. Podopieczni Marka Papszuna do głosu doszli dopiero w 41. minucie, gdy strzału z dystansu próbował Jesús Díaz. Filip Majchrowicz poradził sobie z tym uderzeniem i piłkarze schodzili do szatni przy bezbramkowym remisie.
Gdyby nie pojedyncze zrywy, zwłaszcza w wykonaniu Capity – podczas pierwszej połowy można byłoby się zdrzemnąć… Na szczęście druga odsłona spotkania była już o wiele atrakcyjniejsza dla oka.
Szybko po wznowieniu dobrą akcję rozegrał Fran Tudor z Brunesem – napastnik jednak oddał strzał głową ponad bramką. W 48. minucie w końcu padł pierwszy gol i to wyjątkowej urody!

Po asyście… Filipa Majchrowicza, do piłki dopadł piekielnie szybki Capita. Angolczyk ograł Arsenicia, a później z ostrego kąta pokonał Trelowskiego.
Podwyższenie wyniku przyszło już w 66. minucie. Rafał Wolski wywalczył rzut karny, a tę okazję pewnie wykorzystał Roberto Alves. Upokorzeni goście szybko udzielili odpowiedzi. Zaledwie kilkadziesiąt sekund po stracie drugiej bramki, Diaby-Fadiga odegrał piłkę głową do Brunesa, a napastnik Rakowa przelobował Filipa Majchrowicza!
Piłkarze Rakowa nie poszli za ciosem i nie odrobili strat. Wynik spotkania z kolei ustalił Maurides! 31-letni Brazylijczyk otrzymał świetne podanie od Kaputa i posłał odchodzącą od Trelowskiego piłkę w lewy dolny róg bramki.
Jeszcze przed końcowym gwizdkiem – gdyby Abdoul Tapsoba uderzył lepiej – wygrana Radomiaka mogła być bardziej okazała. Trzeba przyznać, iż podopieczni João Henriquesa zaliczyli genialne wejście w sezon 2025/2026! – Maciej Kusztelski
Legia Warszawa 0:0 Arka Gdynia
Zdecydowanie najgorsze widowisko tej kolejki miało miejsce przy Łazienkowskiej. 3. kolejkę Ekstraklasy zamknął – pierwszy w tym sezonie – bezbramkowy remis.
Legia miała być zdecydowanym faworytem w tym starciu. Edward Iordănescu dokonał jednak olbrzymich zmian w wyjściowym składzie, co było dużą szansą dla podopiecznych Dawida Szwargi. Gospodarze powinni wyjść na prowadzenie już w 5. minucie po strzale Shkurina, ale kapitalnie interweniował Damian Węglarz. Później z rzutu wolnego centrostrzału próbował Kacper Chodyna, ale bramkarz Arki ponownie stanął na wysokości zadania.
W ostanim kwadransie pierwszej połowy do głosu doszła drużyna gości. Świetną prostopadłą piłkę od Kerka zmarnował jednak Kocyła. Później Arkowcy próbowali zagrozić bramce Kacpra Tobiasza z rzutu wolnego. Ładną wrzutkę posłał Marc Navarro, a Abramowicz mocno uderzył głową, lecz gospodarzy przed utratą bramki uchroniła poprzeczka.

Od razu po zmianie stron przyjezdni z dużym zaangażowaniem walczyli o otwarcie wyniku. Legia miała sporo szczęścia – najpierw skutecznie interweniował Jędrzejczyk, a po chwili strzał Percana zatrzymał się na słupku. Goście dominowali i ponawiali ataki, ale nie byli w stanie wyjść na prowadzenie.
Gospodarze także mieli swoje szanse – z czasem coraz groźniejsze. Tego dnia jednak trudno było im się przebić przez dobrze zorganizowaną defensywę Arki. W 83. minucie z bliska próbował Vahan Bichakhchyan, w doliczonym czasie gry strzelał Wszołek, ale Węglarz był w fenomalnej dyspozycji i nie dał się pokonać. Beniaminek z Gdyni wybronił sobie cenny punkt. – Maciej Kusztelski
Mecz Motoru Lublin z Jagiellonią Białystok został przełożony.