Piłkarscy emigranci #2 – od Andrzeja Juskowiaka do Przemysława Frankowskiego
Kolejną część cyklu rozpoczynamy od rozczarowań, z jakimi zmierzyć musiało się trzech Polaków przybywających do USA w drodze kariery. Ich porażki nie oznaczały jednak całkowitej klęski polskich zawodników za oceanem. Od 2019 roku pojawiła się tzw. nowa fala, która spopularyzowała ten kierunek nie tylko wśród piłkarskich „emerytów”. Przyjrzyjmy się więc porażkom i sukcesom Polaków w MLS w niedawno minionych latach.
Początek XXI wieku rozczarowaniem
Nowe stulecie przyniosło znacznie więcej polskich piłkarzy grających w MLS. W przypadku Andrzeja Juskowiaka słowo „grający” jest nieco naciągane — spędził on na boiskach amerykańskich niecałe 300 minut. Krótki epizod w bogatej karierze napastnika zamknął się w siedmiu rozegranych meczach. Klubem Juskowiaka był New Jersey MetroStars, znany dziś jako New York Red Bulls. Obecną nazwę zespół przyjął w 2006 roku, gdy klub został sprzedany austriackiej firmie produkującej popularne napoje energetyczne. Zanim to nastąpiło, MetroStars nie miało znaczących sukcesów, a Juskowiak po zakończonym sezonie MLS zreflektował się i wrócił do Europy, konkretnie do 2. Bundesligi.
W Ameryce nie złowił wielu bramek
Kolejną postacią, która postanowiła sprawdzić swoje umiejętności za oceanem, była legenda Wisły Kraków z lat 1998–2005, Tomasz Frankowski. Po przeciętnych trzech sezonach w zagranicznych ligach „Franek” zdecydował się na przeprowadzkę do Stanów Zjednoczonych. W latach 2005–2008, występując w takich klubach jak Elche CF, Wolverhampton Wanderers oraz CD Tenerife, zdobył zaledwie 11 goli. Wówczas popularne określenie „łowca bramek” nie miało odzwierciedlenia w rzeczywistości. 34-letni Frankowski postawił więc na pobyt w Chicago Fire.

Co ciekawe, pierwszy mecz w barwach nowego klubu Frankowski rozegrał, nie będąc jeszcze oficjalnie zakontraktowanym zawodnikiem! Dopiero po udanym zimowym sparingu w 2008 roku został zaprezentowany jako pełnoprawny gracz zespołu z Illinois. Stał się on już czwartym polskim zawodnikiem reprezentującym ten klub. Początki „Franka” były znakomite — strzelił dwa gole w debiutanckim meczu przed własną publicznością — i na tym… kariera zatrzymała się w miejscu. W spotkaniu tym Frankowski został zdjęty z boiska w przerwie, a sam zawodnik wyraził ogromne niezadowolenie z decyzji trenera. Ówczesny szkoleniowiec odpierał krytykę ze strony Polaka i w akcie rewanżu sadzał go na ławce rezerwowych lub przesuwał na pozycję środkowego pomocnika.
Po roku Frankowski miał na koncie 17 rozegranych meczów w MLS i zaledwie 2 gole — oba zdobyte w debiucie. Konflikt z trenerem zdecydował o rychłym odejściu Polaka z klubu, a on sam na zakończenie kariery wrócił do ojczyzny, rozgrywając cztery sezony w barwach Jagiellonii Białystok. Być może, podobnie jak piłkarze z poprzedniego artykułu, planował zakończyć aktywność piłkarską w USA. Nie wszystko wyszło jednak tak, jak chciał. Pomimo tego, w Jagiellonii popisał się solidnymi występami, zdobywając dla Dumy Podlasia 52 gole.
Zmarnowany talent z Realu Madryt
W 2010 roku do MLS przeszedł gracz niepozorny, szerzej nieznany, ale wówczas obiecujący — Krzysztof Król, boczny obrońca, wychowanek Amici Wronki. W 2007 roku miał okazję szkolić się w rezerwach Realu Madryt. Co więc poszło nie tak? W 2008 roku przeszedł do Jagiellonii Białystok. W podlaskim klubie spędził trzy sezony, ale wystąpił jedynie w 30 spotkaniach. Król udał się więc na wypożyczenie do MLS, a konkretnie do Chicago Fire, gdzie spędził sezon 2010 i grał stosunkowo regularnie. Klub ze Stanów nie zdecydował się jednak na jego wykup.
Po powrocie do Białegostoku Król został ponownie wypożyczony, tym razem do Polonii Bytom. Sezon 2011–2012 rozgrywał dla Podbeskidzia Bielsko-Biała, a wiosną 2013 roku rozegrał 9 meczów dla Sheriffa Tiraspol. Wielki talent z Real Madryt Castilli okazał się niewypałem: nie związał się z żadną drużyną na dłuższy okres. Sezon 2013–2014 rozegrał w pełni w barwach Piasta Gliwice, co zaowocowało transferem w kolejnym okienku do MLS — tym razem padło na Montreal Impact. W barwach kanadyjskiego klubu ponownie nie radził sobie najlepiej, pojawiając się na boisku zaledwie 12 razy. Od lutego do lipca 2015 roku pozostawał bez klubu. W końcu zgłosił się po niego grecki AEL Kalloni.

Pół sezonu — tyle trwała jego przygoda ze śródziemnomorską piłką. W lutym 2016 roku rozwiązał kontrakt i po sześciu miesiącach wrócił do Chicago. Tym razem trafił do Chicago Eagles — klubu prowadzonego przez amerykańską Polonię. Pograł tam pół roku i zakończył karierę w wieku 29 lat. Pomimo obfitej w przyzwoite kluby kariery, jego indywidualne osiągnięcia były znikome. To ciekawy przypadek także dlatego, iż jest to jedyny polski piłkarz, który z Europy do USA został przeniesiony aż trzykrotnie. Po Królu przez pięć lat żaden Polak nie pojawił się na boiskach MLS.
Moda na MLS w pełni
W 2019 roku wśród polskich piłkarzy pojawił się trend, który utrzymuje się do dziś. MLS przestała być ligą „wyrzutków” i emerytów — stała się ważnym przystankiem w karierze. Pionierami pod koniec drugiej dekady XXI wieku byli Przemysław Frankowski oraz Kacper Przybyłko, których przygody w Stanach można uznać za całkowicie udane.
Po sześciu latach spędzonych w Ekstraklasie, w barwach Lechii Gdańsk i Jagiellonii Białystok, Przemysław Frankowski zasłużył na duży transfer. W 2019 roku za 2 miliony euro odszedł do Chicago Fire. Pozwoliło mu to rozwijać się w jeszcze szybszym tempie niż w barwach Dumy Podlasia. Frankowski rozegrał dla drużyny z Illinois 64 mecze, strzelając 10 bramek i notując 10 asyst. Jego zespół co prawda nie zdobył tytułów, ale młody Polak okazał się jej gwiazdą i kluczowym zawodnikiem, czym zapracował na transfer do francuskiej Ligue 1. Dzięki dobrej grze w USA otrzymywał również regularne powołania do reprezentacji Polski. To dowód na to, że MLS przestała być hamulcem w karierze zawodników, a stała się trampoliną wybijającą obiecujących graczy na ważniejsze, europejskie salony.

Kacper Przybyłko spędził nieco więcej czasu w MLS i również zasłużył na miano legendy w galerii sław swojego klubu. Tym zespołem była Philadelphia Union, do której trafił na zasadzie wolnego transferu. W latach 2019–2022 rozegrał 83 mecze i zdobył 35 bramek. Ponadto w sezonie 2021/2022 został królem strzelców CONCACAF Champions League, co zapewniło mu renomę i prestiż w Ameryce. Zimą 2022 roku przeszedł do Chicago Fire, gdzie również zaliczał całkiem udane występy — strzelił 9 goli w 50 meczach. Przybyłko występował w MLS do lutego 2024 roku, po czym, w wieku 30 lat, postanowił ponownie sprawdzić swoje siły w Europie. Obecnie jest napastnikiem Odry Opole.
W trzeciej dekadzie XXI wieku nastąpił prawdziwy boom na amerykańskie kluby. Polscy piłkarze, po erze Przybyłki i Frankowskiego, coraz częściej wybierają transfer za ocean – niezależnie od wieku i doświadczenia. MLS to obecnie poważna liga, która staje się ważnym przystankiem w karierze młodych zawodników.
