fot. mrogowski_photography

Piłkarscy emigranci #1 – pierwsi Polacy w Ameryce, jeszcze przed MLS

Dziś nie jest niczym wyjątkowym, gdy piłkarz europejskiego pochodzenia gra dla klubu ze Stanów Zjednoczonych. MLS jako liga w dalszym ciągu się rozwija i daje szanse nie tylko weteranom futbolu, lecz również zawodnikom rozwijającym się. Przykładem jest Mateusz Bogusz, który swoją świetną grą zapracował na transfer do… Meksyku! Zanim jednak przejdziemy do aktualnych trendów, warto przytoczyć początki polskich piłkarzy w najwyższej klasie rozgrywkowej w Stanach Zjednoczonych. „Prehistoria” tego zjawiska jest kluczem do zrozumienia takich migracji. Piłkarska lekcja historii.

Pierwsze kroki Polaków w USA

NASL (nazwa MLS w latach 1968-1984) to prekursor piłki nożnej w Stanach Zjednoczonych. Pierwszym polskim zawodnikiem podczas funkcjonowania pod tą nazwą był Kazimierz Frankiewicz znany również jako „Casey”. Rozegrał 144 mecze w barwach St. Louis Stars w latach 1967-1973, strzelając 42 gole. Przez ostatnie dwa lata pobytu w stolicy Missouri, Frankiewicz był grającym trenerem, doprowadzając m.in. do wicemistrzostwa USA w 1972 roku. Sukces w klubie poskutkował transferem do Boston Minutemen, gdzie Casey został aktywnym piłkarsko coachem. Największe sukcesy odniósł przede wszystkim jako gwiazda St. Louis. Jego znaczącym indywidualnym osiągnięciem stał się trzykrotny wybór do drużyny All-Stars (1968, 1971, 1972). W 1975 roku ostatecznie pożegnał się ze sportem — zarówno aktywnym, jak i trenowaniem. Zanim przeniósł się do Ameryki, Cassey był całkiem rozpoznawalny również w Polsce. Rozgrywał mecze dla takich zespołów jak Lechia Gdańsk i Legia Warszawa. Najważniejszy wpis do piłkarskiego CV zapewniła mu jednak gra za oceanem.

Na wyróżnienie zasługuje też Janusz Kowalik. Ten napastnik karierę seniorską rozpoczynał w Cracovii, gdzie w 140 występach zdobył 62 gole. To spowodowało zainteresowanie zagranicznych klubów. Zwycięzcą w starciu o pozyskanie go w 1967 roku okazał się amerykański zespół – Chicago Mustangs. Już w pierwszym sezonie Kowalik strzelił 30 bramek. Był pierwszym w historii polskim królem strzelców w zagranicznej lidze! Znakomita forma w debiutanckim sezonie poskutkowała transferem do California Clippers, gdzie zawodnik… nie rozegrał ani jednego meczu. Po nieudanym sezonie w Kalifornii opuścił USA i przeniósł się do Niderlandów, gdzie po 11 latach w tamtejszych klubach zakończył karierę. Nie jest to postać anonimowa dla polskiego kibica. Kowalik rozegrał 6 meczów dla reprezentacji Polski, jednak kariera w Stanach opierała się na zaledwie jednym znakomitym sezonie. Nie podtrzymał stabilnej formy, którą prezentował np. Frankiewicz, choć sam fakt zdobycia korony króla strzelców zasługuje na uznanie. 

fot. Bert Verhoeff

Kolejną postacią jest Bronisław „Jerry” Sularz, który był pierwszym polskim golkiperem na amerykańskich boiskach. Jego transfer do USA w 1973 roku był bardzo ciekawym przypadkiem. Sezon wcześniej spadł z Górnikiem Wałbrzych do III ligi. Po tym blamażu przeniósł się do New York Cosmos, a więc ówcześnie… najlepszej drużyny w NASL! Jako bramkarz regularnie rozpoczynał mecze w pierwszej jedenastce. Co więcej, pod koniec jego pobytu w zespole — a konkretnie w roku 1975 — jego klubowym kolegą został sam legendarny Pele! Po dwóch sezonach odszedł do Boston Minuteman, ale kariera powoli dobiegała końca. Ostatnie lata spędził w niższych ligach amerykańskich. New Jersey Americans okazało się ostatnim epizodem równie ciekawym za sprawą obecności powoli kończącego karierę Eusebio — legendy brazylijskiego futbolu! Sam Jerry większość piłkarskiej aktywności odbył na terenie Polski, jednak przeszłość gry z takimi gwiazdami należy do wydarzeń, o których wręcz należy wspomnieć. 

Gwiazdy reprezentacji na amerykańskich boiskach

Robert Gadocha to postać zdecydowanie bardziej popularna od wspomnianej trójki prekursorów. W trakcie swojej kariery piłkarskiej rozegrał 62 mecze dla reprezentacji Polski w latach 1967-1975, strzelając w tamtym okresie 16 goli. Jego popularność sięgnęła szczytu w dwóch klubach: Legii Warszawa (1966-1975) oraz francuskim Nantes (1975-1977). Po całkiem udanym epizodzie we Francji przeniósł się do USA, a konkretniej do Chicago Sting. Dla drużyny z Illinois rozegrał jedynie 12 meczów, strzelając jedną bramkę. W międzyczasie dla drużyny z Chicago mecze rozgrywał trzykrotny reprezentant Polski, obrońca Stefan Szefer. Byli to podstawowi gracze klubu, jednak ich kariera za oceanem nie zakwitła na tyle, aby wyróżnić się czymś naprawdę godnym zapamiętania. Co ciekawe, w 1980 roku obaj zamienili murawę na parkiet. W latach 1980-81 rozgrywali mecze dla dwóch różnych teamów z Major Indoor Soccer League (MISL), a więc klasy rozgrywkowej tzw. futsalu. Obaj również zakończyli karierę po jednym sezonie spędzonym na hali. 

fot. Anefo

Na miano gwiazdy światowego formatu zdecydowanie zasłużył Kazimierz Deyna. Długa, obfitująca w 94 bramki kariera w Legii Warszawa, następnie trzyletni epizod w Manchesterze City oraz ostatnia część jego piłkarskiej przygody — NASL. W San Diego Sockers rozegrał trzy sezony, od 1981 do 1984 roku. Każdy z nich zwieńczył zadowalającą ilością goli. W 1983 roku został wybrany do drugiej drużyny All-Stars, co w tamtych czasach było prestiżowym wyróżnieniem. Podczas jego „kadencji” drużyna z San Diego dwa razy zdobyła mistrzostwo zachodniej dywizji, jednak ani razu nie sięgnęła po tytuł najlepszej w całym kraju. Deyna również dołączył do odpowiednika Sockers w futsalu, gdzie zakończył karierę w 1987 roku. Pomimo największych sukcesów w Legii Warszawa, popularny Kaz został zapamiętany jako kluczowy zawodnik nieistniejącego już klubu z San Diego — zarówno w NASL, jak i MISL.

Polonia w Chicago również na boisku

Wydaje się, iż wówczas USA było popularnym przystankiem w piłkarskiej karierze niektórych polskich zawodników. Tak też było z Romanem Koseckim. Etatowy gracz takich klubów jak Legia Warszawa, Galatasaray, Osasuna oraz Atletico Madryt przeniósł się w 1998 roku do Chicago Fire. Miał wtedy 32 lata i wszystko wskazywało na to, iż pod koniec przygody z futbolem chce spróbować czegoś nowego. Przygoda ta zakończyła się niepowtarzalnym sukcesem w skali polskiej piłki. Dlaczego? Jest on jednym z trzech Polaków, którzy wygrali mistrzostwo MLS. Ponadto do trofeum za sezon dołożył puchar USA, a także 12 goli w rozgrywkach ligowych. Karierę zakończył więc w wymarzony dla siebie sposób.

fot. Biser Todorov | CC BY-SA 4.0 (modyfikowane)

Wartym wspomnienia, nieco zapomnianym zawodnikiem jest Piotr Nowak. Przeniósł się on do Chicago Fire w 1998 roku i tak jak Kosecki zakończył w tym klubie piłkarską karierę. Jego obecność na amerykańskich boiskach trwała jednak znacznie dłużej, bo aż do 2002 roku. Do mistrzostwa MLS dołożył dwa puchary. Mało tego, trzykrotnie był wybierany do drużyny All-Stars! Bilansem 114 meczów i 26 goli na pewno został zapamiętany jako legenda drużyny powstałej w tym samym roku, w którym do niej dołączył. Dziś kojarzony głównie z trenowaniem m.in. Lechii Gdańsk czy Jagiellonii; w przeszłości zasłużył na miano legendy Chicago Fire, choć od jakiegoś czasu nie jest mile widziany w USA. Podczas prowadzenia klubu Philadelphia Union w latach 2010-2012 został oskarżony o znęcanie się nad piłkarzami. Od tamtej pory nie miał już do czynienia z karierą po zachodniej stronie Atlantyku.

Polską kolonię w Chicago uzupełnił Jerzy Podbrożny. W przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej piłkarzy jego przygoda w USA nie była ostatnim przystankiem w długiej karierze. Etatowy napastnik i sześciokrotny reprezentant Polski grał w Stanach dwa sezony i strzelił 10 goli w tym jednego dającego zwycięstwo Chicago Fire w pucharze MLS. Po krótkim epizodzie w Ameryce grał w wielu polskich klubach, takich jak Zagłębie Lubin, Pogoń Szczecin oraz Widzew Łódź. Szczyt kariery nastąpił jednak przed przeprowadzką do USA, a konkretnie w Lechu i Legii, gdzie uzbierał w sumie blisko 100 bramek. Grę w USA można więc również zaliczyć do symbolicznego zakończenia kariery. Po 1999 roku jedynym naprawdę udanym sezonem był 1999-2000, gdy strzelił 11 bramek w 27 meczach dla Zagłębia Lubin. 

Polacy w MLS to żadna nowość!

Jednak… to nie oni zapoczątkowali boom na przenosiny polskich zawodników do USA w latach dziewięćdziesiątych. Pionierem został Robert Warzycha. Skrzydłowy również zaliczył amerykański klub na koniec swojej kariery, choć grał w nim aż 6 lat. Dołączył do zespołu Columbus Crew w 1996 roku; był to pierwszy sezon gdy najwyższa klasa rozgrywkowa w Stanach przyjęła aktualną nazwę MLS. Zyskał przydomek „polski karabin” ze względu na niesamowitą precyzję w oddawaniu strzałów z rzutu wolnego. Zapisał się w annałach nie tylko polskich, ale również amerykańskich. Był pierwszym strzelcem „złotego gola” w fazie ligowej Major League Soccer. Jego kariera dobiegła końca w 2002 roku, jednak nie był to ostatni epizod Warzychy za oceanem. W 2009 roku został szkoleniowcem… Columbus Crew! W MLS prowadził klub przez 4 lata, jednak bez większych triumfów. W 2009 udało mu się jednak doprowadzić zespół z Ohio do wygrania fazy ligowej amerykańskiej ligi.

Początki obecności Polaków w USA należy zaliczyć do udanych. Każdy z nich jest na pewno dobrze zapamiętany przez starszych kibiców dzięki swoim mniejszym lub większym osiągnięciom. Powyższe przykłady pokazują również, iż MLS stało się popularne, zanim do klubów zza oceanu dołączały takie gwiazdy jak David Beckham lub Kaka. Nieoczywista obecność reprezentantów Polski, jak i epizody takich graczy jak Pele, czy Eusebio potwierdzają zainteresowanie nowym kierunkiem, który apogeum popularności osiągnął w XXI wieku.

CC BY-SA 4.0

Część zdjęć wykorzystanych na tej stronie jest udostępniana na licencji Creative Commons BY-SA 4.0: https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0/deed.pl

Wspieraj nas - udostępnij!

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *