fot. Maciej Gillert

Odkąd PZPN pożegnał się z Michałem Probierzem, a stery przejął Jan Urban, w naszej reprezentacji zapanowała… normalność. Za wcześnie, by popadać w hurraoptymizm, ale z pewnością wrześniowe zgrupowanie reprezentacji Polski przyniosło sporo dobrego. Jak należy ocenić naszą postawę w obu meczach? Kto jest wygranym, a kto przegranym po przerwie reprezentacyjnej?

Pierwsze powołania nowego selekcjonera

Przed końcem sierpnia poznaliśmy listę 25 piłkarzy, którzy mieli wstawić się na wrześniowym zgrupowaniu reprezentacji Polski. Nie byliśmy świadkami spektakularnych zmian, ale wśród powołanych znalazło się miejsce dla trzech potencjalnych debiutantów: Przemysława Wiśniewskiego, Jana Ziółkowskiego oraz Arkadiusza Pyrki.

fot. Adriana Ficek | slaskwroclaw.pl

Największe zaskoczenie dotyczyło 22-letniego prawego obrońcy, którego były klub – memiczny Piast Gliwice – skazał na półroczny rozbrat z piłką na poważnym poziomie z racji… kary za niechęć do podpisania nowego kontraktu. Polak finalnie trafił do 14. drużyny Bundesligi z minionego sezonu – FC St. Pauli. Tam jeszcze przed zgrupowaniem zdołał zagrać trzy mecze o stawkę i zaprezentować się z dobrej strony. Rolę zmiennika Matty’ego Casha przejął jednak Paweł Wszołek i Arek na swój debiut będzie musiał poczekać. Podobnie jak bohater głośnego transferu z warszawskiej Legii do włoskiej Romy – Jan Ziółkowski.

Swoją szansę i to w pełnym wymiarze otrzymał jedynie Przemysław Wiśniewski. Trzeba przyznać, że w duecie z Janem Bednarkiem zaprezentował się dobrze. Na tyle dobrze, że powinniśmy oczekiwać jego obecności także i na październikowym zgrupowaniu.

Do kadry powrócił, regularnie pomijany przez poprzedniego selekcjonera, Kamil Grabara – nieco kontrowersyjnie – zajmując miejsce Marcina Bułki, który swoją piłkarską karierę kontynuuje w Arabii Saudyjskiej. Powrót zanotował także 37-letni Kamil Grosicki, który jeszcze w czerwcu rozgrywał swój 95. i jednocześnie… „pożegnalny” mecz z orzełkiem na piersi.

Zaskakujące było także sięgnięcie po Bartosza Kapustkę, który z całą pewnością nie może zaliczyć początku kampanii 2025/2026 do najbardziej udanych. Pozostali piłkarze byli wyborem oczywistym lub co najmniej przewidywalnym – no, może jeszcze z drobnym wyjątkiem Pawła Wszołka.

Z 25-osobowej kadry ani minuty nie rozegrali: Ziółkowski, Pyrka, Grabara, Mrozek, Drągowski, Piotrowski, Frankowski oraz Piątek.

Holandia 1:1 Polska – wynik ponad oczekiwania

Początek eliminacji? Wymęczone zwycięstwo 1:0 z Litwą, następnie skromne zwycięstwo 2:0 z Maltą, a później… blamaż w Finlandii 2:1. Atmosfera wokół reprezentacji była naprawdę kiepska, a nowemu selekcjonerowi przyszło debiutować przeciwko 7. reprezentacji w rankingu FIFA. Warto wspomnieć, że 10 lipca nasza drużyna spadła w nim na… 37. pozycję, uplasowując nas za takimi „potęgami” futbolu jak choćby Algieria, Panama czy Kanada.

fot. Piotr Dziurman

Bądźmy szczerzy – nie zastanawialiśmy się, kto wygra ten mecz, tylko jaki będzie wymiar kary wymierzony przez Holendrów. Podczas przedmeczowej konferencji prasowej w obozie rywala panowało takie przekonanie o własnej wyższości, że nawet nie próbowali udawać, iż jakikolwiek rezultat niż wygrana gospodarzy wchodzi w grę. A tutaj wszedł Jan Urban. Powrócił do systemu z czwórką obrońców oraz klasycznymi skrzydłowymi i… udało się urwać cenny punkt przed ich publicznością.

Umówmy się – to nie był wybitny mecz naszej reprezentacji i w dużej mierze ten wynik zawdzięczamy szczęściu. Holendrzy dominowali w niemal wszystkich statystykach – od 74% posiadania piłki, poprzez 94% skuteczności podań, po czterokrotnie większe xG.

Graliśmy ustawieni nisko i zwykle biegaliśmy za piłką, a nie z nią. Łukasz Skorupski nie był naszym pewnym punktem w tym spotkaniu. Przy dużej dozie szczęścia – za jego plecami futbolówka zatrzepotała w siatce tylko raz. W 28. minucie po rzucie rożnym za sprawą Denzela Dumfriesa.

Jakub Kamiński potrafił wygrać pojedynek biegowy czy zjawiskowo ograć rywala, ale gdy tylko pojawiał się w obrębie pola karnego przeciwnika, miał ogromne problemy z decyzyjnością. Szarpać próbował też Nicola Zalewski, ale brakowało odpowiedniego zwieńczenia akcji. Robert Lewandowski miał zaledwie jeden kontakt z piłką w polu karnym Verbruggena. Sebastian Szymański, Piotr Zieliński i Bartosz Slisz w zasadzie „przeszli obok meczu”.

fot. Piotr Dziurman

Niewiele wskazywało na to, że Matty Cash – który w tym spotkaniu miewał przecież problemy ze skutecznością, a jego gra bywała niechlujna – wprawi aroganckich Holendrów w osłupienie. Po jego fenomenalnym uderzeniu w 80. minucie mógł wbić szpileczkę byłemu selekcjonerowi swoją „golfową” cieszynką.

Polska 3:1 Finlandia — udany rewanż

Po osiągnięciu zaskakującego remisu w Rotterdamie przyszedł czas na rewanż za blamaż w Helsinkach. Punkt wywalczony z Holandią miał być tylko miłym bonusem. Naszym celem nadrzędnym miała być wygrana z Finami i zapewnienie sobie większych szans na zajęcie 2. miejsca w grupie eliminacyjnej.

fot. Maciej Kusztelski | PolskaGola.Info

Początek spotkania – co nie napawało optymizmem – wyglądał na pojedynek dwóch równorzędnych rywali. Potrzebowaliśmy nieco czasu, aby złapać odpowiedni rytm i poprawić skuteczność przy wykańczaniu akcji. Przełom nastąpił w 27. minucie, gdy Jakub Kamiński doskoczył do rywala, odebrał piłkę, podryblował, utrzymał się przy posiadaniu w polu karnym i świetnie odegrał po ziemi do nadbiegającego Matty’ego Casha – nasz prawy obrońca precyzyjnie rozprawił się z Jessem Joronenem.

Jeszcze przed gwizdkiem odsyłającym zawodników na przerwę, prowadzenie zdołał podwyższyć nasz kapitan – Robert Lewandowski. Piotr Zieliński po długiej przerwie wypracował sobie asystę przy bramce piłkarza FC Barcelony. Przepięknym dograniem górą wyrzucił naszego napastnika do sytuacji sam na sam z bramkarzem, a sekundy później Joronen został pokonany po raz drugi.

Po zmianie stron reprezentanci Polski nie zamierzali zwalniać tempa. Już w 54. minucie Lewandowski w duecie z Kamińskim przeprowadzili skuteczny kontratak. Robert próbował strzału lewą nogą, trafił prosto w rękawice bramkarza, ale do dobitki dopadł bohater tego spotkania – Jakub Kamiński.

fot. Maciej Kusztelski | PolskaGola.Info

Pewne obawy mógł budzić fakt, że przyjezdni byli częściej przy piłce. Polacy nie grali piłką, a często oddawali inicjatywę Finom, czekając na ich błąd i przeprowadzając kontrataki. Przewidywałem taki model gry Urbana, lecz nie spodziewałem się go w rywalizacji z niżej notowanym rywalem. Wyraźne rozluźnienie w naszych szeregach nastąpiło w okolicach 70. minuty, gdy oba zespoły przeprowadziły sporo zmian. W efekcie pod koniec meczu nasze szanse na zwycięstwo z czystym kontem przekreślił były napastnik Cracovii – Benjamin Källman.

Wrześniowe zgrupowanie reprezentacji Polski — podsumowanie

Jan Urban zaskoczył odwagą, wrzucając Przemysława Wiśniewskiego na głęboką wodę. Obrońca zagrał jednak poprawnie, a nasza nowa formacja defensywna zwiastuje wiele dobrego. 27-latek — mimo widowiskowego błędu technicznego — dał sporo argumentów, by zagościć w wyjściowym składzie na dłużej. Zmiana otoczenia zbawiennie wpłynęła także na Jakuba Kamińskiego. Piłkarz 1. FC Köln nie występował w roli typowego skrzydłowego, a grał jako wolny elektron, momentami wręcz drugi napastnik. W meczu z Holandią po udanych rajdach brakowało mu odpowiedniej decyzyjności. Podczas starcia z Finami był z kolei najjaśniejszym punktem naszej drużyny. Matty Cash miewał problemy w defensywie, a jego zagrania często bywały niechlujne, jednak regularnie podłączał się do akcji ofensywnych zespołu i zdobył po bramce w obu spotkaniach — w Rotterdamie na wagę cennego punktu.

Zaskakujące, że tym razem wymieniając trzech największych wygranych zgrupowania, nie jest brany pod uwagę Nicola Zalewski, który w ostatnim czasie brylował przecież raz po raz. Gdyby po nieudanym strzale Lewego nie musiał poprawiać Jakub Kamiński, napastnik Barcelony miałby na koncie dublet i w jeszcze większym stopniu odpracowałby swój kiepski występ z Holandią. U kapitana irytuje mnie częste cofanie się bardzo głęboko, przez co momentami brakowało go przy polu karnym rywala, gdzie jest w stanie dać drużynie najwięcej.

fot. Marcin Kądziołka

Co ciekawe, Grosicki i Lewandowski zajmują 4. i 5. pozycję w rankingu najstarszych reprezentantów Polski w XXI wieku. Występując w meczu na Stadionie Śląskim, Kamil był w wieku 37 lat i 91 dni, a Robert 37 lat i 17 dni. Przed nimi już tylko Jakub Błaszczykowski, Artur Boruc i Jerzy Dudek.

Typując największych przegranych zgrupowania, należy wymienić Bartosza Slisza i Bartosza Kapustkę. Nie zaprezentowali się z najlepszej strony i momentami bywali wręcz niewidoczni. Z pewnością brak gry musiał być dużym rozczarowaniem dla takich piłkarzy jak Krzysztof Piątek czy Przemysław Frankowski. Cieszy fakt, że mamy bogactwo piłkarzy zasługujących na wyróżnienie. O wiele trudniej było wskazać tych, którzy stracili w oczach selekcjonera.

Nie było idealnie. Nie obyło się bez potknięć i błędów. Widać jednak zmiany — nie tylko w naszej grze, ale i aurze wokół reprezentacji Polski. Nowy selekcjoner zaliczył udany debiut, a zakładane cele na wrześniowe zgrupowanie zrealizował z nawiązką. Za wcześnie na hurraoptymizm, ale z pewnością każdy polski kibic ma sporo powodów, by patrzeć w przyszłość z pozytywnym nastawieniem. W końcu.

Wspieraj nas - udostępnij!

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *