fot. Artur Kraszewski | lkslodz.pl

Na zapleczu Ekstraklasy nie ma nudy! W 3. serii spotkań padło aż 37 bramek – średnio ponad 4 gole na mecz! Wisła Kraków nie zbacza z trasy do awansu, ŁKS Łódź zmiażdżył Polonię Bytom, a beniaminkowie z Grodziska Mazowieckiego i Krakowa wygrali swoje mecze przewagą 4 bramek! Emocji nie brakowało!

Wieczysta Kraków 4:0 Znicz Pruszków

Mecz pomiędzy Wieczystą Kraków a Zniczem Pruszków zakończył się zdecydowanym zwycięstwem gospodarzy. Beniaminek z Krakowa nabiera rozpędu, a Znicz wciąż bez punktów w tym sezonie.

Dominacja gospodarzy była widoczna od początku spotkania. Już w 16. minucie Kamil Pestka z pomocą Carlitosa rozegrał krótko rzut rożny, po czym dośrodkował piłkę w pole karne, a Rafa Lopes otworzył wynik spotkania. Goście pierwsze zagrożenie pod bramką Antoniego Mikułki wykreowali dopiero w 36. minucie, ale Adrian Kazimierczak kiepsko finalizował tę akcję.

Po zmianie stron obraz gry pozostał bez zmian. W 60. minucie Lisandro Semedo wykorzystał błąd ustawienia obrony Znicza i po dośrodkowaniu Kamila Dankowskiego podwyższył wynik na 2:0.

fot. Wieczysta Kraków | kswieczysta.com

Niespełna osiemnaście minut później Paweł Łysiak zmusił Kacpra Napieraja, by ten trzeci raz wyjmował piłkę z własnej siatki. Asystentem w tej sytuacji – co zdarza się niezwykle rzadko – był bramkarz Wieczystej, Antoni Mikułko. W 87. minucie autor ostatniego trafienia podał futbolówkę do Semedo, a napastnik ładną podcinką ustrzelił dublet i ustalił wynik spotkania na 4:0. Rezultat odzwierciedlał sporą różnicę klas między obiema drużynami.

Wieczysta zdominowała mecz również w liczbach. Gospodarze utrzymywali się przy piłce przez 58% czasu gry, oddali 6 celnych strzałów, przy zaledwie jednym celnym uderzeniu Znicza. Krakowianie wykonali aż 10 rzutów rożnych, co pokazuje, że akcja toczyła się głównie na połowie gości. Znicz nie potrafił zareagować – brakowało agresji, tempo gry było zbyt wolne, a ofensywa niemal nie istniała. Drużyna wyglądała na bezradną wobec dobrze zorganizowanego przeciwnika.

ŁKS Łódź 5:0 Polonia Bytom

Drugie piątkowe spotkanie na zapleczu Ekstraklasy skończyło się miażdżącym zwycięstwem ŁKS-u. Po bardzo udanym wejściu w sezon, beniaminek z Bytomia zebrał bolesne manto w Łodzi.

Pierwsza połowa była dość spokojna i nic nie zapowiadało, że podopieczni Szymona Grabowskiego aż tak rozstrzelają się tego wieczoru. Pierwsza bramka padła dopiero w 42. minucie.

fot. Artur Kraszewski | lkslodz.pl

Gospodarze przeprowadzali kontratak, piłkę holował Loffelsend, a gdy odegrał ją do Sergiy Krykuna, Ukrainiec pokonał Holewińskiego centrostrzałem.

W drugiej odsłonie przewaga ŁKS-u rosła z każdą upływającą minutą. Kolejne ataki przełożyły się na podwyższenie wyniku już w 56. minucie. Sergiy Krykun posłał płaską futbolówkę w pole karne, a Koki Hinokio pokonał bramkarza z bardzo bliskiej odległości. Apetyty na kolejne gole w szeregach Rycerzy Wiosny wciąż nie zostały zaspokojone. Niespełna kwadrans później – po długim podaniu Mateusza Wysokińskiego – w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Fabian Piasecki, który lobem umieścił piłkę w siatce.

Były napastnik Piasta Gliwice potrzebował zaledwie czterech minut, by skompletować dublet. W 73. minucie Polonia nadziała się na kolejny kontratak Łodzian – 18-letni Mateusz Książek po odebraniu piłki podał ją do Piaseckiego, a ten potężnie huknął z dystansu, nie dając Holewińskiemu żadnych szans na obronę. Gdy przyjezdni wyczekiwali ostatniego gwizdka sędziego, by jak najszybciej zakończyć to niezwykle trudne dla nich spotkanie, zostali skarceni po raz piąty. W 86. minucie przed swoją szansą stanął Mateusz Lewandowski, ale po jego strzale gol padł dopiero po dobitce autorstwa Huseina Balica.

Pogoń Grodzisk Mazowiecki 4:0 Miedź Legnica

Sobotnia seria spotkań na zapleczu Ekstraklasy rozpoczęła się od domowego zwycięstwa beniaminka. Po obiecującym początku sezonu, podopieczni Piotra Stokowca rozgromili ekipę z Dolnego Śląska.

fot. Arkadiusz Wiśniewski | Miedź Legnica

Początek był dość wyrównany – obie ekipy miały swoje okazje. Z przebiegu spotkania można było wywnioskować, że Miedź jest nawet bardziej konkretna w swoich poczynaniach. W 39. minucie to jednak gospodarze otworzyli worek z golami. Rafał Adamski zatańczył z piłkarzami w polu karnym, po czym oddał piłkę do Mateusza Szczepaniaka, a 18-latek pokonał Dmytra Sydorenko. Współpraca pomiędzy oboma piłkarzami przyniosła kolejne trafienie w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry.

Piłkarze z Legnicy schodzili do szatni w fatalnych nastrojach, a te uległy pogorszeniu zaraz po zmianie stron. Bramka z 46. minuty została jednak anulowana i doprowadzenie do wyrównania zdawało się nadal być w zasięgu gości. Nadzieje zawodników Miedzianki zostały przygaszone raptem kilkaset sekund później – Olivier Wypart podawał w pole karne, a piłkę do własnej bramki skierował Mateusz Grudziński.

fot. Arkadiusz Wiśniewski | Miedź Legnica

Podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego byli nieskuteczni w ofensywie i przez większość czasu musieli skupiać się na próbach powstrzymywania rozpędzonego rywala. Pogoń atakowała raz po raz, aż na 4 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry ustaliła wynik spotkania. Po wrzutce Karola Noiszewskiego piłkę przejął Jakub Lis – obrócił się z nią i pewnie pokonał bramkarza.

Stal Rzeszów 2:2 Chrobry Głogów

Do pojedynku w Rzeszowie obie ekipy podchodziły z 3 punktami na koncie. Obie poznały już w tym sezonie smak zwycięstwa, jak i porażki, a w 3. kolejce podzieliły się punktami.

W pierwszej odsłonie nie brakowało okazji bramkowych po obu stronach boiska. Chrobry wypracował sobie lekką przewagę, a w 31. minucie stanął przed świetną okazją na pierwszą zdobycz bramkową. Po zagraniu ręką w polu karnym gospodarzy, jedenastkę na gola zamienił Myroslav Mazur.

Karol Łysiak po przerwie zmarnował stuprocentową okazję na wyrównanie. Po świetnym podaniu od Jonathana Juniora pogubił się z piłką i nie zdołał oddać strzału z bliskiej odległości. W 62. minucie goście ponownie pokonali Marka Kozioła. Mateusz Ozimek wycofał piłkę spod linii końcowej, podając ją przed pole karne rywali, a strzał oddał Szymon Lewkot.

fot. Krzysztof Krupa | stalrzeszow.pl

W 77. minucie – gdy wydawało się, że przyjezdni mają przebieg tego spotkania pod kontrolą – Stal Rzeszów złapała kontakt. 19-letni Szymon Łyczko popisał się umiejętnościami dryblingu, wszedł w pole karne i zagrał do Kacpra Masiaka, który dopełnił dzieła. Gospodarze dwoili się i troili, by zdobyć bramkę wyrównującą. Najpierw strzał przewrotką Jonathana Juniora wybronił Dawid Arndt, a później nieznacznie pomylił się Sławiński. 20-letni napastnik zdołał się jednak zrehabilitować. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry, po dośrodkowaniu Krystiana Wachowiaka, skutecznie dołożył stopę właśnie Oliwier Sławiński i wywalczył dla swojej drużyny cenny punkt!

Stal Mielec 1:3 Polonia Warszawa

Goście z Warszawy szukali swojej szansy na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Te znaleźli w Mielcu, mimo tego, że Stal była świeżo po trudnym, ale zwycięskim boju ze Zniczem Pruszków.

Przyjezdni trafili do siatki już w 6. minucie, ale strzał Durmusa padł ze spalonego i nie został uznany. Rozdrażniło to jednak gospodarzy, którzy mocno ruszyli do ataku. Mimo wielu prób mieli jednak poważne problemy z wykończeniem. Kibice mogli utyskiwać nad brakiem goli, ale z pewnością nie brakiem emocji, gdy piłkarze Stali krążyli w obrębie pola karnego Mateusza Kuchty.

W 34. minucie do głosu ponownie doszli goście. Po serii długich podań, Robert Dadok odegrał futbolówkę do Ilkaya Durmusa, a ten ograł bramkarza i trafił do siatki – tym razem zgodnie z przepisami. W 43. minucie fatalną postawę obrońców Stali skrzętnie wykorzystał Łukasz Zjawiński, któremu asystował… bramkarz Polonii, Mateusz Kuchta.

fot. Stal Mielec | stalmielec.com

Gdy gra została wznowiona po przerwie, gospodarze po raz trzeci padli na kolana. W 56. minucie Łukasz Zjawiński głową ustrzelił dublet po rzucie rożnym, który wykonywał Oliwier Wojciechowski. W doliczonym czasie gry rzut karny dla swojej drużyny wywalczył Natan Niedźwiedź. Twarzą w twarz z bramkarzem przyjezdnych stanął Piotr Wlazło, który zdobył dla Stali bramkę honorową.

Śląsk Wrocław 3:1 Ruch Chorzów

Spadkowicz z Wrocławia – po trudnym początku w nowej rzeczywistości – wywalczył pierwsze zwycięstwo w sezonie 2025/2026. Niedzielną serię spotkań w Betclic 1. Lidze otwierał pojedynek Śląska z Ruchem.

Gospodarze tego meczu nie mogli zacząć lepiej. Zaledwie minutę i piętnaście sekund potrzebował Śląsk, aby wyjść na prowadzenie. Agresywny doskok do rywali owocował odbiorem piłki, a gdy tą przy nodze miał Piotr Samiec-Talar, odegrał ją do niepilnowanego Yegora Sharabury. Piłkarze Ruchu nie zdążyli się jeszcze otrząsnąć po pierwszym straconym golu, a już w 7. minucie zostali skarceni ponownie. Marc Llinares zszedł do środka pola karnego, odegrał piłkę do Przemysława Banaszaka, a pierwszy raz występujący w wyjściowym składzie napastnik podwyższył prowadzenie.

fot. Śląsk Wrocław (Accredito.com)

Naciskany nieustannie Ruch doszedł do głosu dopiero w 32. minucie. Po dobrym odegraniu piłki przez Piotra Ceglarza, zza pola karnego strzał oddał Denis Ventura, pokonując Michała Szromnika. W doliczonym czasie pierwszej połowy piłkarzom Śląska udało się ustalić wynik spotkania. Besar Halimi swoim podaniem znalazł Przemysława Banaszaka, który ze skraju pola karnego triumfował nad Jakubem Bieleckim po raz drugi.

Druga odsłona była już o wiele uboższa w emocje, a wynik 3:1 nie uległ zmianie.

Pogoń Siedlce 0:1 Odra Opole

Starcie Pogoni Siedlce z Odrą Opole było z całą pewnością najmniej ciekawym i najuboższym widowiskiem w 3. kolejce Betclic 1. Ligi.

W pierwszej połowie można było się zdrzemnąć, bowiem nie działo się nic ciekawego. Najciekawszą akcją był strzał głową Michała Kołodziejskiego w doliczonym czasie gry, który zmusił Adama Wójcika do ładnej interwencji.

fot. Odra Opole | odraopole.pl

Kibice zgromadzeni na stadionie mogli ożywić się w 54. minucie, gdy na naprawdę ładny strzał z dystansu pokusił się Jakub Szrek. Udaną paradą wykazał się jednak Jakub Lemanowicz. Pierwsza i jedyna w tym starciu bramka padła w 75. minucie. Po rzucie rożnym piłkę głową najpierw zagrał Szymon Kobusiński, a później do bramki wcisnął ją Jakub Pochcioł.

Odra Opole z dwoma zwycięstwami, a Pogoń Siedlce nadal z zaledwie jednym punktem na koncie.

Górnik Łęczna 2:2 Puszcza Niepołomice

Niedzielne spotkania na zapleczu Ekstraklasy zamykało to w Łęcznej, gdzie tamtejszy Górnik wywalczył pierwszy punkt w pojedynku ze spadkowiczem z Niepołomic.

Pierwsze większe emocje miały miejsce już w 11. minucie. Po zagraniu ręką w polu karnym, na korzyść gości została podyktowana jedenastka. Pojedynek z bramkarzem Górnika zwyciężył Mateusz Cholewiak. Kolejny rzut karny został podyktowany zaledwie 4 minuty później. Konrad Kasolik sfaulował wchodzącego w pole karne Branislava Spacila. Na przeciw Michała Perchela piłkę ustawił Jakub Bednarczyk, a po chwili pewnie doprowadził do wyrównania.

fot. Kacper Pacocha | Górnik Łęczna

W 21. minucie świetny kontratak przeprowadzili gospodarze. Po zamieszaniu we własnym polu karnym piłkę przechwycił Kamil Orlik. 26-latek przeprowadził rajd przez całą długość boiska, który zwieńczył golem na 2:1! Obie ekipy szukały swoich szans na zmianę wyniku, ale do przerwy bezskutecznie.

Druga połowa upływała pod wizualną przewagą gospodarzy, ale to goście doprowadzili do wyrównania. Po dalekim wyrzucie z autu, piłka krążyła w polu karnym Górnika. Dopadł do niej Piotr Mroziński i swoim trafieniem wywalczył podział punktów w tym spotkaniu.

GKS Tychy 3:4 Wisła Kraków

Zacięty bój w Tychach skutkował trzecią wygraną Białej Gwiazdy z rzędu. Ostatnie spotkanie w tej kolejce było pełne emocji i zwrotów akcji! Gospodarze przegrali pierwszy mecz w tej kampanii.

Obie drużyny weszły w ten mecz z dużym animuszem i ofensywnym nastawieniem. Pierwszy gol padł już w 6. minucie – po wrzutce Damiana Kądziora z rzutu wolnego, ekwilibrystycznym strzałem popisał się
Kacper Wełniak. Wymiana ciosów trwała w najlepsze. Raz atakowali gospodarze, raz goście, a emocji z tym związanych nie brakowało. Odpowiedź Wisły przyszła w 29. minucie. Po ładnej asyście 19-letniego Macieja Kuziemki, były piłkarz GKS-u – Julius Ertlthaler – zdobył bramkę, ale bez celebracji. Piłkarze schodzili na przerwę przy remisowym wyniku 1:1.

fot. Piotr Brydak | PolskaGola.Info

W drugiej połowie Wisła zaczęła przechylać szalę zwycięstwa na swoją stronę. 9 minut po wznowieniu gry, Almeida Duarte w polu karnym podał piłkę do niezawodnego Angela Rodado – Hiszpan podbił sobie futbolówkę i zdobył efektownego gola z woleja. Raptem 7 minut później napastnik Wisły ustrzelił dublet, tym razem trafiając do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Juliusa Ertlthalera.

Gospodarze nie zamierzali składać broni i z dużą determinacją walczyli o odrobienie strat. W 68. minucie, strzałem zza pola karnego, Kamila Brodę pokonał Jakub Bieroński. Kwadrans później gospodarzom udało się wrócić z dalekiej podróży! Dośrodkowanie Damiana Kądziora trafiło do Marcela Błachewicza, który głową doprowadził do wyrównania i euforii na trybunach. Radość gospodarzy trwała niezwykle krótko. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później gola na wagę zwycięstwa zdobył Julian Lelieveld! Almeida Duarte widowiskowo odegrał piłkę piętką w polu karnym, a Holender oddał pewny, celny strzał!

Wspieraj nas - udostępnij!

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *