fot. Government of Catalonia

Sezon 2024/2025 w najsilniejszych ligach świata dobiegł końca. Pełen był zaciętych rywalizacji, zwrotów akcji i emocji. Polacy w ligach TOP 5 grywali z lepszym lub gorszym skutkiem. Niniejszy artykuł podsumowuje występy naszych zawodników w Premier League, Bundeslidze, Serie A, La Liga oraz Ligue 1. Jak radzili sobie biało-czerwoni w najlepszych ligach?

Polacy w Premier League

Najwyższą klasę rozgrywkową w Anglii reprezentowało w tym sezonie pięciu naszych piłkarzy. Dwóch z nich spadło z ligi ze swoimi klubami, a jeden jest bliski końca piłkarskiej kariery.

Spadkowicze angielskiej ekstraklasy

Jan Bednarek mimo spadku z Premier League, był jedną z najbardziej wyróżniających się postaci w ekipie „Świętych”. Był ostoją defensywy w wielu spotkaniach, kiedy wszyscy inni nie grali na odpowiednim poziomie. Zagrał 34 spotkania w sezonie (łącznie 2863 minuty), w tym 30 w lidze — wszystkie od pierwszej minuty! Był na 4. miejscu w całej angielskiej Ekstraklasie jeśli chodzi o przechwyty (łącznie 56), na 9. miejscu w klasyfikacji wybić piłki (189) oraz na 8. miejscu pod względem zablokowanych strzałów (36).

fot. Maciej Gillert

Możliwe, że nasz środkowy obrońca zostanie na poziomie Premier League, jeśli zgłosi się po niego jakiś zespół z najwyższej klasy rozgrywkowej. Zasłużył na to występami w minionym sezonie, wyróżniając się w tak pełnym problemów zespole, jakim był Southampton.

Leicester City w obliczu kontuzji ich najlepszego bramkarza — Madsa Hermansena, postanowił postawić na młodego Jakuba Stolarczyka. Polak nie zawodził i był pewnym punktem zespołu. 24-latek dobrze wykorzystał swoją szansę — rozegrał 11 meczów w barwach Lisów (10 w lidze, 1 w FA Cup) i zbierał dobre recenzje. Tymi występami być może przykuje uwagę lepszych klubów, co zaowocuje transferem oraz szansą na regularne występy. Inny możliwy scenariusz to odejście Duńczyka z Leicester i pozostanie Stolarczyka, który w przyszłym sezonie najpewniej zostałby pierwszym bramkarzem drużyny, która będzie faworytem w walce o powrót do Premier League.

Ostatni taniec legendarnego bramkarza

Łukasz Fabiański przed końcem sezonu oficjalnie poinformował, że będzie on jego ostatnim w barwach West Hamu. Po siedmiu latach i 216 rozegranych spotkaniach dla ekipy z Londynu przyszedł czas na rozstanie z 14. drużyną Premier League. Kariera 40-latka w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii wygląda imponująco. Rozegrał 376 meczów, zaliczył 92 czyste konta i obronił 11 rzutów karnych!

W sezonie 2024/2025 rozegrał 17 spotkań we wszystkich rozgrywkach. Był to na pewno trudny sezon dla West Hamu, dużo słabszy w porównaniu do wcześniejszego. Fabiański grając mniej meczów niż jego konkurent Alphonse Areola, wypadał lepiej. Dzięki swojemu świetnemu refleksowi często ratował drużynę z tarapatów i wybronił dużo trudnych strzałów. Zaliczył „tylko” trzy czyste konta (w tym 2 w Premier League), ale wynikało to głównie ze słabej postawy obrońców. Gdyby nie świetne interwencje Fabiańskiego, goli straconych w drużynie byłoby więcej.

Nie wiadomo jeszcze jaka przyszłość czeka wybitnego bramkarza. Możliwy jest koniec kariery, ale być może w przypadku ofert od drużyn z Wysp, były reprezentant Polski będzie chciał kontynuować swoją świetną karierę.

Przez Premier League do Europejskich pucharów

Matty Cash i jego Aston Villa mają za sobą udany sezon. Mimo tego, że porzez ligę awansowali „zaledwie” do Ligi Europy, dotarcie do ćwierćfinału Ligi Mistrzów to imponujący wynik. Cash z powodu kontuzji opuścił łącznie 18 meczów, wliczając w to również reprezentację Polski. Jednak i tak zdołał rozegrać łącznie 2745 minut, które przełożyły się na 37 spotkań (1 gol, 1 asysta) we wszystkich rozgrywkach. Ten sezon siedemnastokrotnego reprezentanta naszego kraju nie był tak dobry jak poprzedni. Nie wyróżniał się specjalnie, był po prostu solidny. Jednak zdrowy i będący w dobrej formie Cash to zawodnik, który dobrze broni i może też dać coś ekstra w ataku. Niewątpliwie tak wybiegany i ograny na tym najwyższym poziomie piłkarz jest i będzie wartością dodaną dla naszej reprezentacji.

fot. Maciej Gillert

Nasz środkowy obrońca Jakub Kiwior swoje ostatnie występy w Arsenalu może zaliczyć do udanych. Był to niewątpliwie szalony sezon dla Kuby. Od początku sezonu do końca marca tego roku nasz zawodnik znacznie częściej siedział na ławce rezerwowych, niż grał. Najwięcej, bo trzy mecze z rzędu, rozegrał w grudniu, w obliczu niewielkiego urazu podstawowego środkowego obrońcy Gabriela Magalhãesa.

W kwietniu sytuacja Kiwiora zmieniła się diametralnie. Brazylijski obrońca ponownie doznał kontuzji, lecz tym razem o wiele poważniejszej, a ta wyeliminowała go z gry do końca sezonu. Były zawodnik Spezii Calcio stanął wobec tego nie tylko przed swoją wielką życiową szansą, ale także przed ogromnym wyzwaniem.

Trener Mikel Arteta nie bał się postawić na Kiwiora na te najważniejsze mecze w sezonie. Po dwóch solidnych meczach ligowych Polak rozegrał równie dobry dwumecz w Lidze Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. Przyczynił się do awansu drużyny z Londynu do półfinału tych elitarnych rozgrywek. Łącznie Kuba zagrał 30 meczów (2173 minuty) i zanotował 1 bramkę i 2 asysty dla Arsenalu.

Słabe występy Polaków w Bundeslidze

Polacy w ligach TOP 5 kiepsko wypadli w Niemczech. W Bundeslidze występowali w tym sezonie Jakub Kamiński, Bartosz Białek, Robert Gumny, Adam Dźwigała, Tymoteusz Puchacz oraz Kamil Grabara.

Jakub Kamiński nie może zaliczyć sezonu do udanych. W VfL Wolfsburg rozegrał 26 spotkań (1282 minuty), które przełożyły się tylko na 3 asysty. W ciągu sezonu, często z konieczności, grał na wielu pozycjach. Obstawiał dwie strony boiska od skrzydła po linię defensywną. W defensywie widać u Kamińskiego deficyty, gdyż nie jest piłkarzem predestynowanym do gry w defensywie. Jest za to wybiegany, dobry fizycznie i potrafi zrobić coś użytecznego w ataku. Być może w przyszłym sezonie powinien odejść na wypożyczenie do słabszego klubu, by później ponownie spróbować wywalczyć sobie miejsce w składzie drużyny „Wilków”.

fot. Piotr Dziurman

Jedynym wyróżniającym się zawodnikiem był bramkarz Kamil Grabara. Po transferze do VfL Wolfsburg od razu wskoczył do pierwszego składu i zaliczył spektakularne wejście. W ciągu sezonu Kamil wyglądał bardzo solidnie w bramce 11. drużyny Bundesligi. Zagrał w 32 spotkaniach w sezonie i zachował 8 czystych kont, biorąc pod uwagę ligę i puchar.

Kolejnym graczem, który otrzymywał szczątkowe szanse był Adam Dźwigała. Piłkarz FC St. Pauli rozegrał 17 meczów w sezonie, a podczas nich… zaledwie 422 minuty. Był peryferyjną postacią zespołu i niewykluczone, że opuści klub.

Koniec niemieckiej przygody

W drużynie Augsburga w tym sezonie występował Robert Gumny. 6-krotny reprezentant Polski wystąpił w zaledwie siedmiu spotkaniach w tej kampanii, które przełożyły się na… 268 minut. Opuścił 12 spotkań w wyniku urazów, jednak nawet w pełni zdrowia Gumny był właściwie przyspawany do ławki rezerwowych. Klub nie przedłużył z nim kontraktu i pożegnał bez żadnych sentymentów.

Bartosz Białek niestety na początku sezonu po raz trzeci w karierze, zerwał więzadła krzyżowe w kolanie i… nie rozegrał żadnego spotkania. W wyniku tego Wolfsburg po tych rozgrywkach rozwiązał z nim kontrakt.

W Bundeslidze grał również Tymoteusz Puchacz, który w połowie sezonu odszedł na wypożyczenie do Plymouth Argyle. Na jesieni Puchacz w ekipie Holstein Kiel rozegrał 12 spotkań (474 minuty) w lidze i pucharze. Szybko stracił miejsce w składzie i już go nie odzyskał. Zaliczył 1 asystę, ale poza tym był rozchwiany taktycznie i popełniał dużo błędów. Widać było, że ten poziom jest dla niego za wysoki. Klub zwolnił go z obowiązku trenowania z drużyną i otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu klubu.

Polonia w Italii

Spośród najlepszych lig świata to właśnie Serie A gości najwięcej Polaków. Niestety większość naszych piłkarzy w tej lidze niespecjalnie wyróżniała się w tym sezonie. Nie było zawodnika, który stanowiłby czołową postać w swojej drużynie… może z wyjątkiem Łukasza Skorupskiego.

Polski duet w Turynie

fot. Maciej Gillert

W drużynie Torino w tym sezonie występował Karol Linetty i Sebastian Walukiewicz. 30-letni środkowy pomocnik rozegrał 30 spotkań, spędzając na boisku łącznie 1715 minut. Jego dorobek to 1 bramka. W rundzie jesiennej Linetty był zawodnikiem podstawowego składu. Z biegiem czasu poprzez swoje bezbarwne występy, stracił uznanie i zaliczał później występy głównie z ławki rezerwowych.

Sebastian Walukiewicz wystąpił z kolei w 32 spotkaniach (30 meczów w Torino i 2 mecze jeszcze w Empoli przed transferem), które złożyły się na 1893 minuty. Rozegrał w lidze 22 spotkania w pierwszym składzie, w których specjalnie się nie wyróżnił. Nie zbierał wiele negatywnych ocen za swoje występy, ale brakowało także takich, po których przecieralibyśmy oczy ze zdumienia… Rozegrał przeciętny sezon. Określenie to pasuje do występów praktycznie wszystkich Polaków w Serie A.

Etatowi reprezentanci Polski w Mediolanie

fot. Piotr Dziurman

Piotr Zieliński oraz Nicola Zalewski w tym sezonie pełnili role zmienników w zespole wicemistrza Włoch, Interze Mediolan. 23-latek w rundzie jesiennej występował w Romie, w której rozegrał 17 spotkań na wszystkich frontach, notując 1 asystę. Jednak uzbierał tam raptem 827 minut. Nicola był wypychany z klubu ze stolicy i w styczniu został wypożyczony przez Inter, z klauzulą wykupu za 6 mln euro, która została niedawno aktywowana. W drużynie z Mediolanu zdołał rozegrać 15 spotkań (547 minut), strzelić 1 bramkę i jeden raz asystować. Kiedy pojawiał się na boisku, miał momenty, kiedy potrafił zachwycić swoją dynamiką, odwagą i swobodą z piłką przy nodze. Między innymi właśnie tym zasłużył sobie na transfer definitywny do Interu.

Przychodzący z Napoli jako wolny zawodnik Piotr Zieliński pewnie nie tak wyobrażał sobie swój pierwszy sezon w drużynie Nerazzurrich. Jego bilans to 39 spotkań (1775 minut), 2 bramki i 3 asysty. Spotkanie przeciwko Juventusowi na początku rozgrywek, w którym zdobył 2 bramki i został MVP spotkania, było jego jak dotąd najlepszym w koszulce ekipy z Mediolanu. Nie potrafił wywalczyć sobie miejsca w pierwszym składzie i tak naprawdę do końca nie wiadomo czy zostanie w drużynie na kolejny sezon.

Najwięksi pechowcy

Wśród naszych rodaków występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej w Italii byli również tacy, którym kompletnie nie sprzyjało szczęście i doznali bardzo poważnych kontuzji.

Arkadiusz Milik po raz kolejny był trapiony kontuzjami. Doznał trzech kontuzji jedna po drugiej, nie rozgrywając dla Juventusu ani jednego spotkania w tym sezonie. Nie były to pierwsze tak poważne kontuzje w jego karierze. We wcześniejszych latach zrywał więzadła w obydwu kolanach. Jest to bardzo smutne, ponieważ Arek w formie i zdrowiu to gwarancja kilkunastu bramek w lidze co sezon.

Nasz ofensywny pomocnik — Filip Marchwiński — swojego pierwszego sezonu na Półwyspie Apenińskim nie będzie wspominał dobrze. W połowie stycznia zerwał więzadła krzyżowe, co wyeliminowało go do końca rozgrywek. Jednak do momentu urazu Marchwiński był przyspawany do ławki rezerwowych. Spędził na boisku raptem 106 minut, w tym… 14 minut w Serie A. Można przypuszczać, że po powrocie sytuacja 23-latka nie ulegnie zmianie i niestety dalej będzie peryferyjną postacią w drużynie.

fot. Maciej Gillert

Sezon Szymona Żurkowskiego w Empoli raczej nie zapadnie nikomu w pamięć. 5 spotkań i zaledwie 105 minut spędzonych na boisku. W tym sezonie miał niestety bardzo dużo problemów zdrowotnych — dwie kontuzje eliminujące go praktycznie na cały sezon. Ta kampania do zapomnienia.

Adrian Benedyczak również może mówić o pechu w tym sezonie. Do gry wrócił pod koniec października 2024 roku po bardzo długiej przerwie. W międzyczasie rozegrał 9 spotkań zbierając zaledwie… 213 minut. Po niewielkiej infekcji wirusowej przytrafił się uraz, który wyeliminował go od stycznia do końca sezonu.

Patrząc na występy Polaków, a zwłaszcza tych, którzy w takim młodym wieku doznają takich groźnych kontuzji i to od razu po wyjeździe z kraju (tak jak np. Marchwiński) można odnieść wrażenie, że nie są oni przygotowani do gry na takiej wysokiej intensywności za granicą.

Bilans pozostałych Polaków

Jedynym naszym bramkarzem występującym w najwyższej klasie rozgrywkowej w Italii był w tym sezonie Łukasz Skorupski. Rozegrał łącznie 37 spotkań (3265 minut), zaliczył 13 czystych kont. Był to historyczny sezon dla jego drużyny, ponieważ wystąpili w Lidze Mistrzów. Skorupski był solidnym i pewnym punktem swojej drużyny, z którą sięgnął po Coppa Italia. 34-latek od lat trzyma wysoki poziom. Gdyby za rok miał nie przedłużyć kontraktu z obecnym zespołem, to zatrudnienie w Serie A powinien znaleźć bez problemu. Patrząc na występy wszystkich Polaków w Serie A można stwierdzić, że Skorupski bronił w tym sezonie honoru naszych piłkarzy we Włoszech.

Klubowy kolega Skorupskiego, Kacper Urbański otrzymywał szczątkowe minuty w zespole z Bolonii. Uzbierał łącznie 12 spotkań i 490 minut. Wypożyczenie do Monzy również nie przyniosło niczego pozytywnego. Na początku dostawał szanse od pierwszej minuty, jednak po zmianie trenera zaczął siadać na ławce rezerwowych. Wynikało to z faktu, że Monza walczyła o utrzymanie i potrzebowała graczy stricte defensywnych, a Urbański to typ gracza ofensywnego. Ostatecznie na wypożyczeniu uzbierał 8 spotkań, co przełożyło się na 505 minut.

fot. Maciej Gillert

Środkowy obrońca Paweł Dawidowicz był jednym z niewielu zawodników na boiskach we Włoszech, który rozegrał miniony sezon w tak dużym wymiarze. Wystąpił w 27 spotkaniach (1888 minut), w tym w 24 meczach od pierwszej minuty. Zapewne, gdyby nie stracił ośmiu spotkań przez urazy to miałby tych występów jeszcze więcej. Nie były to jednak jakieś spektakularne mecze w jego wykonaniu. Występy niezłe przeplatał meczami słabymi bądź bardzo słabymi. Nieznana jest obecnie przyszłość 30-latka, który nie przedłuży kontraktu z Hellasem Verona, w którym występował przez 6 lat.

Polacy w ligach TOP 5 — wielka dwójka z Barcelony

Polacy w ligach TOP 5 najrzadziej goszczą w La Liga, ale za to jacy! Mowa oczywiście o Robercie Lewandowskim oraz Wojciechu Szczęsnym. Podsumowując występy Polaków grających w FC Barcelonie można – a nawet trzeba napisać naprawdę wiele dobrego.

Robert Lewandowski mimo prawie 37 lat nie zwalnia tempa! Wystąpił w rozgrywkach 2024/2025 w 52 meczach, co przełożyło się na 3927 minut. Strzelił 42 bramki i zaliczył 3 asysty. Nasz najlepszy zawodnik wciąż pokazuje, że jest topowym napastnikiem na świecie. Jego regularność, forma fizyczna oraz głód ciągłego wygrywania i zdobywania goli powinny być wzorem dla młodszych piłkarzy.

fot. Maciej Gillert

Dla Wojciecha Szczęsnego był to niewątpliwie szalony rok. Pod koniec sierpnia 2024 roku dodał wpis w mediach społecznościowych o zakończeniu kariery. Jednak w październiku tego samego roku… już trenował z FC Barceloną jako jej nowy zawodnik! Rozegrał 30 spotkań, zachowując 14 czystych kont.

Od stycznia tego roku zaczął występować w pierwszym składzie Barcelony, po tym jak Iñaki Peña spóźnił się na odprawę przedmeczową i za karę usiadł na ławce rezerwowych. Od tego momentu Wojtek nie oddał już miejsca między słupkami. Szczęsny był liderem zespołu w szatni oraz na boisku. Piłkarze czuli się pewniej mając kogoś takiego w bramce. Oczywiście, zdarzało mu się popełniać błędy i rozgrywać słabsze mecze. Jednak w większości występów trzymał swój bardzo wysoki poziom.

Jeśli chodzi o występy Polaków w La Liga w tym sezonie – to wszystko. Wyżej opisana dwójka zrekompensowała niejako brak innych naszych piłkarzy w tej lidze. Lewandowski i Szczęsny zdobyli razem w tym sezonie mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Hiszpanii, Superpuchar Hiszpanii oraz dotarli do półfinału Ligi Mistrzów, w dramatycznych okolicznościach, odpadając w starciu z Interem Mediolan.

Występy Polaków na francuskiej ziemi

W Ligue 1 pełne sezony rozegrali nasi bramkarze – Radosław Majecki w AS Monaco oraz Marcin Bułka w OGC Nice. W rundzie jesiennej, w ekipie Lens, grał jeszcze Przemysław Frankowski, ale w połowie sezonu przeszedł do tureckiego Galatasaray.

fot. Maciej Gillert

Majecki w tych rozgrywkach rozegrał 23 spotkania (2070 minut) i zachował w nich 5 czystych kont. Podzielił się występami mniej więcej po połowie ze swoim konkurentem ze Szwajcarii, Phillippem Köhnem (19 meczów w sezonie). 25-letni Polak w spotkaniach, w których grał, wyglądał całkiem solidnie. Opuścił łącznie 11 meczów z powodu urazów. Od 7 marca nie pojawił się już w bramce drużyny z księstwa.

Marcin Bułka ma za sobą naprawdę świetne rozgrywki w drużynie z Nicei. Wystąpił we wszystkich meczach w lidze. Dołożył do tego 6 meczów w Lidze Europy, co złożyło się na 40 spotkań i 3600 minut. Choć 8 czystych kont może nie robi wielkiego wrażenia, to Marcin miał naprawdę bardzo duży wpływ na grę swojego zespołu w obronie.

Był jednym z najlepszych bramkarzy ligi, rozgrywając między innymi tak dobry mecz, jak ten z 25 kwietnia tego roku przeciwko Paris Saint-Germain. Gdyby nie Marcin Bułka, drużyna z Nicei przegrałaby ten mecz wysoko. Zaliczył wówczas 12 świetnych interwencji, bez których nie byłoby wygranej 3:1 przeciwko mistrzowi Francji. Bułka zaliczył bardzo dobry sezon i nie bez powodu jest łączony z większymi klubami.

Przemysław Frankowski do końca stycznia 2025 występował w ekipie Lens. Rozegrał 21 spotkań, a na boisku realnie spędził 1658 minut. Strzelił łącznie 5 bramek i zaliczył 2 asysty. Była to dobra połowa sezonu w wykonaniu Przemka. Grał zarówno na prawym wahadle, jak i na prawej obronie. W obu rolach nie zawodził, a nawet dawał dużo jakości. Imponował grą do przodu, ale także powrotami do defensywy i powstrzymywaniem akcji rywala.

Wspieraj nas - udostępnij!

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *